Bohater z Wembley w sobotnie popołudnie oklaskiwał bohatera z Education City Stadium w Ar-Rajjan, na przedmieściach Dohy, Wojciecha Szczęsnego. Znów to polski bramkarz był na ustach wszystkich, bo gdyby nie interwencje bramkarza Juventusu Turyn, reprezentacji Polski byłoby o niebo trudniej osiągnąć tak korzystny wynik w starciu z pogromcami Argentyny. Tomaszewski: Widać, że Lewandowski jeszcze nie jest sobą Jan Tomaszewski bardzo docenia Szczęsnego, wybierając bramkarza - dla którego to ostatni mundial w karierze - na piłkarza meczu i największego bohatera w polskiej drużynie. Tym razem Polacy też w ofensywie radzili sobie dużo lepiej niż w zremisowanym 0:0 starciu z Meksykiem. "Biało-Czerwoni" już nie mogli grać asekuracyjnie, liczyła się tylko pełna pula, a dwa gole zdobyli Piotr Zieliński oraz Robert Lewandowski, wcześniej zaliczając asystę przy trafieniu "Ziela". Lewandowski po golu uronił łzy, bo czekał na ten moment całe sportowe życie. Piłkarz, który od lat bije jeden za drugim rekord bramek, do 26 listopada 2022 roku czekał na swojego premierowego gola na mundialu. Wreszcie, co doskonale było widać, zeszło z niego ogromne ciśnienie. Gol Lewandowskiego to jedno, ale zdaniem Jana Tomaszewskiego najlepszy polski piłkarz wciąż nie gra w Katarze, jak z nut. - Bardzo się cieszę, że Robert się odblokował. Notę obniżają mu jednak dwie sytuacje - trafienie w słupek oraz przegrany pojedynek sam na sam z bramkarzem w końcówce. Widać, że jeszcze nie jest sobą po tych perypetiach barcelońskich - uważa 74-latek.