- Będziemy bardzo uważnie obliczać, ile czasu piłka rzeczywiście jest w grze. I starać się zrekompensować czas stracony, gdy piłkarze celebrują bramki, są zmiany, kontuzje, udzielana pomoc medyczna - mówił wczoraj dziennikarzom szef komisji sędziowskiej FIFA Pierluigi Collina. I zapowiedział, że siedem, osiem czy dziewięć minut doliczonego czasu stanie się normą. W teorii - to bardzo słuszne rozumowanie. W praktyce - przydałby się jeszcze jeden krok. 135 lat tradycji rozmywa się w Katarze Mecze piłkarskie trwają 90 minut - to wie każde dziecko, które zaczyna piłkę kopać i oglądać ją w telewizji. Zasada obowiązuje od 1877 roku, gdy FA w Anglii ustaliło, że spotkanie składać się będzie z dwóch 45 minutowych części. Kilka lat wcześniej piłka nożna oddzieliła się od rugby, zabroniono używania rąk. Obie dyscypliny poszły swoją drogą, są miejsca na świecie, gdzie rugby cieszy się dużo większą popularnością. Gdy jednak odbywa się piłkarski mundial, oczy całego świata zwrócone są tylko na niego. I od początku rywalizacji w Katarze dostajemy koszmarki, które z jedną z podstawowych reguł piłkarskich mają niewiele wspólnego. Mecz Kataru z Ekwadorem, nudny w drugiej połowie, trwał łącznie 100 minut i 18 sekund. Pojedynek Anglii z Iranem przebił wszystko - to 117 minut i 4 sekundy. W trzech kolejnych też setka padła: Senegal - Holandia (102,44), USA - Walia (104,34) i dziś Arabia Saudyjska - Argentyna (110,10). Powodem liczne przerwy, kontuzje, "kradzież" sekund przez piłkarzy, analizy VAR. Źle to jednak wygląda na zewnątrz, gdy rywalizacja przedłuża się o kwadrans, a w telewizorze pojawia się liczba 101, 102 itd. A i tak dobrze, że to nie polska liga, bo przerwy na "popisy" pirotechniczne dodałyby kolejne minuty. A można to łatwo zmienić. Rugby wskazuje drogę. To znów może być 45 minut Wystarczy bowiem, by FIFA skorzystała z zasad stosowanych przez sędziów rugby. Oni zatrzymują czas wtedy, gdy uznają to za właściwe - podczas kontuzji i przerw medycznych, zagubienia piłki, niesportowych zachowań. Nie za każdym razem, gdy piłka opuści boisko - to nie koszykówka. Kończy się 80. minuta (w rugby gra się 2 razy po 40 minut), zawodnicy grają do tzw. martwej piłki, czyli momentu, aż opuści ona boisko. Wszystko jasne i przejrzyste. I zgodnie z zasadami, które towarzyszą tej dyscyplinie od lat. I jakby w tę stronę poszły kolejne interwencje urzędników FIFA, a mecz kończyłby się w 90. minucie, byłoby pewnie fajniej niż obecnie. Andrzej Grupa