Świetna dyspozycja Ewy Swobody na mistrzostwach świata w lekkoatletyce. W emocjonujących okolicznościach awansowała do finału biegu na 100 metrów, w którym zaprezentowała się bardzo dobrze. Uzyskała drugi wynik w karierze - 10,97 sek., dzięki czemu zajęła 6. miejsce. Tym samym została pierwszą Polką, która wystąpiła w medalowej walce na dystansie 100 m. Sukces postawił ją w kręgu zainteresowań nie tylko kibiców. Przyciągnął też uwagę... suspendowanego księdza. Michał Woźnicki, który wcześniej został wydalony ze Zgromadzenia Salezjańskiego, a później został oskarżony przez Watykan o schizmę i herezję, bezpardonowo i w skandaliczny sposób zaatakował sportsmenkę. Skrytykował ją za kolczyki i tatuaże. "Nienawidzę na tym świecie wszystkiego, co ma choćby naparstek zła. Brzydzę się tym. Ewa Swoboda, nie da się na ciebie patrzeć. Wyglądasz jak potwór, jeszcze z tymi kolczykami. I co z tego, że wygrywasz? Za 10 lat już nie będziesz. Będziesz jak stary sportowiec, który mówi, że już musi kończyć karierę, bo wcześniej skakało się wysoko, a dziś już nie można" - grzmiał podczas "kazania". Odpowiedź Swobody? Dołączyła do instagramowej akcji pod hasłem "Pokaż swój tatuaż dla ks. Woźnickiego" i upubliczniła fotografię swojej dłoni z tatuażem trupiej czaszki. Do głośnej sprawy, w rozmowie z WP SportowymiFaktami, odnosi się jeszcze Konrad Dulkowski, prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Szalone eliminacje w MŚ. Pokerowa zagrywka polskiego sędziego. Podrażnił lwa Ewa Swoboda i ksiądz Woźnicki mogliby spotkać się w sądzie? "Szanse na wygranie tego są niewielkie" Dulkowski podkreśla, że Woźnicki już wcześniej wywoływał kontrowersje. I zaznacza, że kierowana przez niego organizacja nie będzie interweniować. "Już nawet przez sam kościół nie jest tolerowany. Nie będziemy wszczynać tutaj postępowania z tego powodu ze względu na to, że jedyna możliwa droga prawna w tej sprawie to pozew ze strony samej pokrzywdzonej" - deklaruje. Nie sądzi, aby Ewa Swoboda zdecydowała się na taki krok i by poszła do sądu. Zresztą, gdyby był prawnikiem, odradzałby jej to. "Szanse na wygranie tego są niewielkie. Niestety żyjemy w takim świecie, gdzie każdy może drugiego ocenić" - tłumaczy. Sama biegaczka ma obecnie na głowie dużo ważniejsze sprawy niż "przepychanki" z księdzem. Dzięki także jej fantastycznej dyspozycji Polki awansowały do finału sztafety 4x100 metrów. Zawody w Budapeszcie zaplanowano na sobotę 26 sierpnia na godzinę 21.53. Po zakończonym biegu Swoboda nie chciała odnosić się do burzy wokół słów Michała Woźnickiego. Mówiła wyłącznie o sprawach sportowych. "Dałyśmy z siebie wszystko i w finale będziemy liczyły na dobry wynik. To, co mogłam, to dałam na setkę. Na zmianie trochę uciekłam Madzi. Emocje wzięły górę. Zwłaszcza kiedy widziałam, że coś nie wychodziło na zmianach dziewczynom" - podsumowywała. Pia znów pomogła. Polki w finale, w sobotę będzie bardzo gorąco