Mistrzostwa świata w lekkoatletyce 2022 już za nami - w amerykańskim Eugene "Biało-Czerwonym" udało się zdobyć cztery medale, w tym jedno złoto (Paweł Fajdek) i trzy srebra (Katarzyna Zdziebło x2, Wojciech Nowicki). Niestety sytuacja w obozie Polaków nie zawsze była podczas tej wielkiej imprezy kolorowa - na występach naszej kadry cieniem położyły się bowiem dwa konflikty. MŚ w lekkiej atletyce Eugene 2022. Niezgody w polskiej kadrze Pierwszy z nich związany jest ze sztafetą mieszaną 4x400m, a konkretnie z Anną Kiełbasińską. Otóż w wyniku pewnych nowych decyzji w regulaminie zapadła decyzja, że zawodniczka ta będzie nie tylko rywalizować w finale, ale również w kwalifikacjach - a jako, że stało to w sprzeczności z pierwotnymi ustaleniami, Kiełbasińska postanowiła w ogóle wycofać się ze współzawodnictwa. Biegaczka została skrytykowana przez innych członków kadry, w tym Justynę Święty-Ersetic, a ostatnio w zawodniczkę w mocnych słowach uderzył również trener Aleksander Matusiński. Koniec końców 32-latka miała wziąć udział w występie sztafety kobiecej, jednak dopiero w finale - a tymczasem nasze reprezentantki odpadły jeszcze w eliminacjach. Pozostało więc ogólne poczucie złej atmosfery i sporego rozczarowania wynikami... Adrianna Sułek tymczasem postanowiła ostro skrytykować PZLA, stwierdzając wprost, że uważa organizację za "jedyny hamulec wstrzymujący rozwój jej kariery". Jednocześnie niedługo później zdecydowanie zdementowała plotki, że zrezygnuje z występu na zbliżających się mistrzostwach Europy. Do obu tych spraw odniósł się wiceprezes PZLA Tomasz Majewski, który rozmawiał z reporterem Interii Sport Zbigniewem Czyżem. We wtorek jedynie w wywiadzie z naszym serwisem poruszył on obie wymienione wyżej kwestie. Tomasz Majewski bije się w piersi w kwestii sztafety i regulaminu. "To również moja wina" "Zawiodła nas po prostu rutyna" - stwierdził były sportowiec zagadnięty o sprawę niedopatrzeń związanych ze zmianą regulaminu dotyczącego występu sztafety mieszanej. "To jest również moja wina, ja też powinienem był to zauważyć, ale tak to już jest - gdy robi się coś wielokrotnie, to człowiek przestaje zwracać uwagę na szczegóły. Rzeczywiście troszkę nieszczęśliwie się to złożyło, ale ustalmy, że sportowo to wszystko wyszło mniej więcej tak jak musiało wyjść, byliśmy daleko od medali w obu sztafetach - no i tyle. Mamy nadzieję, że oba wyniki uda się poprawić w Monachium" - orzekł dwukrotny złoty medalista olimpijski. "Mogę mieć pretensje do światowej federacji, że tego nie zasygnalizowała [wystraczająco wyraźnie - dop. red.]. Po prostu kilka osób powinno się było tego dopatrzeć, w tym ja. To też jest mój błąd, do którego się przyznaje" - bije się w piersi Majewski. "To nie jest koniec sezonu i każdy ma przed sobą nowe wyzwania. Czas na wyjaśnianie tego będzie po sezonie. Teraz trzeba skupić się na kolejnych startach" - stwierdził z kolei na pytanie o to, czy odbyły się szczegółowe rozmowy na temat ostatnich wydarzeń m.in. z Kiełbasińską i Matusińskim. Wiceprezes PZLA odniósł się również do komunikatów, jakie zawodniczka i trener wystosowali ostatnio do mediów. "W emocjach jest różnie. Mistrzostwa świata to bardzo duży stres, człowiek przygotowuje się do nich przez cały rok, a czasami i przez całe życie. W tym wielkim stresie czasem różne rzeczy wychodzą nie tak, jak byśmy chcieli" - skwitował. Tomasz Majewski o krytyce Sułek: My nie jesteśmy od hamowania, tylko od rozwoju karier W sprawie krytyki ze strony Adrianny Sułek powiedział krótko: "Ja się z tym nie zgadzam. Nie mogę stwierdzić, by związek komukolwiek hamował karierę, my raczej ją popychamy, po to jesteśmy, by te kariery rozwijały się jak najlepiej - i to po prostu robimy" - powiedział Majewski. Kolejna wielka próba sił przed polską kadrą lekkoatletyczną już w sierpniu w Monachium. Pełny skład reprezentacji - zdaniem wiceprezesa PZLA - poznamy 8 sierpnia. W obozie "Biało-Czerwonych" znajdzie się w ogólnym rozrachunku około 80 osób.