Styczeń 2021 roku. Szczyrk. Paulina Cieślar na skoczni HS 104 skoczyła 46,5 i 48,5 m. Była ostatnia w zawodach FIS Cup. Właściwie nie skakała, a przejeżdżała próg. Dziś jest reprezentantką Polski w mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym w Planicy. W pierwszym starcie w Planicy nie przebrnęła kwalifikacji. W sobotę, 25 lutego, wystąpi razem z koleżankami w konkursie drużynowym (godz. 12.00). Jej historia jest inspirująca. Wygrała miłość do skoków. Ponad roku temu pracowała na zmywaku - Bardzo dobrze pamiętam te zawody FIS Cup. Przez ostatnie lata układam sobie to, co tak naprawdę chciałabym w życiu robić. Wygrała miłość i pasja do skoków narciarskich. Ma wielką radość z tego, że mogę latać i uprawiać tak ekstremalny sport. Uwielbiam to. Choć nie zawsze wszystko wychodzi tak, jakbym chciała, to jednak wracam na skocznię - powiedziała Paulina Cieślar w rozmowie z Interia Sport. W ostatnich kilkunastu miesiącach zawodniczka AZS AWF Katowice wykonała ogromną pracę, która doprowadziła ją do mistrzostw świata, a jeszcze w styczniu ubiegłego roku pracowała na zmywaku. - Nie przypuszczałam wówczas, że rok później będę startowała w Pucharze Świata. Oczywiście marzyłam o tym, ale wiedziałam, że do tego jest daleka droga. Wierzyłam jednak w to i każdego dnia ciężką pracą dążyłam do tego - mówiła 20-latka. Na początku tej zimy Cieślar błysnęła w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Vikersund. Zajęła wówczas dziewiąte miejsce w jednym z konkursów. Na przełomie roku dostała szansę debiutu w Pucharze Świata w Turnieju Sylwestrowym. Na skocznię trafiła dzięki tacie Na skocznię, kiedy była jeszcze małą dziewczynką, zaprowadził ją jej tata. Od dziecka wsadzał też córkę do rajdówki. Sam był dwukrotnym mistrzem Polski w rajdach samochodowych. Niestety nie doczekał debiutu córki w Pucharze Świata. Zmarł miesiąc wcześniej. - Zawsze mówiłam, że w moich żyłach płynie rajdowa krew. Może nawet kiedyś do nich wrócę. Sama startowałam już jako pilot w okręgowym rajdzie. Tata zbudował od zera malucha i pojechaliśmy wtedy razem. To była niesamowita sprawa - opowiadała Cieślar. Poważny wypadek na Wielkiej Krokwi W październiku 2018 roku zawodniczka miała bardzo poważny wypadek na Wielkiej Krokwi. Po nim zapakowano ją w gipsowy gorset. Miała kompresyjne złamanie pierwszego kręgu lędźwiowego. - Zaraz po wybiciu z progu zabrało mi nartę i poleciałam na zeskok z bardzo dużej wysokości. Bardzo dobrze to pamiętam i potrafię sobie to wszystko odtworzyć - wspominała. Cieślar przyznaje, że przed powrotem na skocznię pojawiały się wówczas dziwne myśli, ale poradziła sobie z tym. W tym sezonie 20-latka skacze w wyjątkowym kasku, który upamiętnia jej tatę Zbigniewa Cieślara. - Mam na kasku zdjęcie taty. Mam też takie w kasku. Tata jest zatem cały czas ze mną. Był dla mnie bardzo ważna osobą - podkreśliła. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport