25-latek w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata był niepokonany od sezonu 2018/2019. Ma na koncie cztery Kryształowe Kule, a tej zimy stał przed szansą na wyrównanie rekordu legendy kombinacji, Erica Frenzela, który zanotował pięć kolejnych zwycięstw w "generalce". Niestety, z powodu problemów zdrowotnych Riiber nie był w stanie nawiązać do formy, jaką czarował wcześniej i startował w konkursach bardzo nieregularnie. Kiedy ogłosił, że rezygnuje ze startów w zmaganiach w Schonach, bezpośrednio poprzedzających mistrzostwa świata jasnym stało się, że nie zdoła obronić trofeum i będzie musiał ustąpić z tronu. Jarl Magnus Riiber wraca do akcji. Z przytupem! Norweg przekazywał, że koncentruje swoje wysiłki na przygotowaniach właśnie do światowego czempionatu. Tuż przed nim dotknęła go jednak rodzinna tragedia - tego samego dnia, 6 lutego zmarli jego dziadkowie, z którymi był bardzo mocno zżyty. "Od dziecka byli częścią mojego codziennego życia. Widziałem ich codziennie w różnych sytuacjach. Zawsze coś razem robiliśmy. Dziadek był ze mną wszędzie. (...) Wiedzieliśmy od dawna, że babcia odchodzi. Ale śmierć dziadka nastąpiła tak szybko... Nikt z nas nie był na to przygotowany" - mówił. Po długich przygotowaniach Riiber pojawił się w Planicy, gdzie kombinatorzy zaliczyli w piątek pierwsze treningi na normalnej skoczni. 25-letni zawodnik powrócił z przytupem. Po skoku na 94. metr wygrał pierwszy trening, a w dwóch kolejnych, uzyskując odpowiednio 99 i 104 metry) był drugi. Wyprzedzał go Japończyk, Ryota Yamamoto. Nie do końca wiodło się liderowi klasyfikacji generalnej PŚ, Johannesowi Lamparterowi. On zajmował dopiero 10., 9. i 8. miejsca, skacząc kolejno 88, 93 i 97,5 metra. Kombinatorzy o pierwsze medale powalczą w sobotę, 25 lutego. Polskę reprezentuje Andrzej Szczechowicz, który na treningach skakał na poziomie szóstej dziesiątki.