Dla Moniki Skinder mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Planicy są już trzecimi w karierze. Debiutowała w 2019 roku w Seefeld, mając zaledwie 17 lat. Wówczas pobiegła w finale sprintu drużynowego z Justyną Kowalczyk. Polki zajęły dziesiąte miejsce. Zaskakujące powołanie Polaka na MŚ w Planicy. "To wielkie wyróżnienie" Justyna Kowalczyk była z niej dumna i wróżyła jej sukcesy - Jestem dumna z tej dziewczynki. Pewnie, że wiele jeszcze trzeba u niej poprawić. Włącznie z zachowaniem i koncentracją. Przed nią wielka przyszłość. Ma dopiero 17 lat, a nie przestraszyła się, tylko walczyła - mówiła wówczas Kowalczyk, która wystąpiła w Seefeld, choć była już trenerką kadry juniorek. Nasza najlepsza biegaczka w historii mówiła wówczas, że potrzeba około pięciu lat, by Skinder dołączyła do światowej czołówki. Przyznała jednak, że jest to realne. Tak samo jak to, że tę zawodniczkę stać nawet na zdobywanie medali. Od tego czasu wiele wydarzyło się w polskich biegach narciarskich. Monika Skinder potwierdziła, że jest wielkim talentem Skinder rzeczywiście potwierdziła, że jest wielkim talentem. W 2019 roku została w Lahti wicemistrzynią świata juniorek w sprincie techniką klasyczną. Rok później w Oberwiesenthal biegła z koleżankami po medal w sztafecie 4x3,3 km. Tyle że Polska została zdyskwalifikowana, bo trasę pomyliła Izabela Marcisz. W 2021 roku biegaczka z Tomaszowa Lubelskiego została mistrzynią świata juniorek w sprincie techniką klasyczną, a rok później była wicemistrzynią świata, ale już w gronie młodzieżowców w sprincie "łyżwą". W tym roku w Whistler też jechała walczyć o medal, ale w sprincie "klasykiem" skończyło się na 19. pozycji. Skinder przed rokiem debiutowała w zimowych igrzyskach olimpijskich. W Pekinie razem z Marcisz zajęły dziewiąte miejsce w sprincie drużynowym. W tegorocznych MŚ wystąpiła tylko indywidualnie w sprincie "klasykiem". Zajęła 41. miejsce. Po tym występie była załamana. - Może po prostu potrzeba mi było takiego upadku i słabego sezonu. Może po czymś takich zacznę iść w górę. Może potrzebowałam takiego dotknięcia głębszej wody - zastanawiała się 21-latka. Ten sezon jest dla niej słodko-gorzki. W grudniu zanotowała bowiem jeden z lepszych wyników w karierze, zajmując 16. miejsce w zawodach Pucharu Świata w Lillehammer w sprincie techniką dowolną. Wydawało się, że to ruszy. Niewiele zabrakło jej do awansu do ćwierćfinału w sprincie w Val Muestair. Przed mistrzostwami świata młodzieżowców złapała ją choroba. Od tego momentu zaczęły się problemy. To porażka Lukasa Bauera? Trener tłumaczy Od tego sezonu nie ma już podziału kadr na męską i żeńską. Głównym trenerem połączonych reprezentacji został Czech Lukas Bauer, który wcześniej prowadził tylko mężczyzn. Kiedy zapytaliśmy go, czy postawa Skinder jest dla niego największą porażką, odparł: - Nie. Marzę o lepszych wynikach Moniki, ale na pewno to nie jest porażka. Sytuacja nie jest dla niej łatwa. Dwa lata temu była w kadrze Justyny Kowalczyk. Potem trenowała w kadrze z Martinem Bajcicakiem, a teraz znowu się jej zmienił trener, bo padło na mnie. Kiedy jest tak duże zamieszanie, to nie zawsze wszystko dobrze działa. Monika ma jednak potencjał. W Lillehammer zanotowała jeden z najlepszych wyników w karierze. Bardzo dobrze pokazała się w Val Muestair, bo nigdy nie biegała dobrze na wysokości, a tam była blisko awansu z kwalifikacji. Ona biega lepiej "klasykiem", ale w ostatnich dwóch latach znacznie lepiej idzie jej "łyżwą" i nie wiem dlaczego. Najbardziej jednak martwią mnie jednak jej wyniki w biegach na dystansach. Oczywiście widzę ją jako typową sprinterkę, ala pewno może o wiele lepiej biegać na 10 km. Musimy nad tym popracować. Przed tym sezonem wykonała naprawdę dużą pracę i wierzę, że w kolejnych pójdzie do góry. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport