W środę, kiedy złoty medal za triumf na normalnej skoczni odbierał Piotr Żyła, w centrum Kranjskiej Gory widziała to tylko garstka kibiców. Frekwencję robiły sztaby poszczególnych reprezentacji i dziennikarze. W sobotę wyglądało to zupełnie inaczej. W centrum Kranjskiej Gory trudno było wetknąć szpilkę. Wszystko za sprawą wielkich sukcesów słoweńskich skoczków. Na ten dzień przewidziano bowiem ceremonie medalowe konkursu indywidualnego na dużej skoczni, ale też rywalizacji drużynowej. MŚ Planica 2023. Niesamowite sceny. Ucieczka ze sceny w czasie dekoracji Medal odbierał zatem Dawid Kubacki. Polak wywalczył trzecie miejsce w piątkowym konkursie na dużej skoczni. Mistrzem świata został Timi Zajc. Ten sam zawodnik kilka chwil później odbierał złoty medal także za triumf w konkursie drużynowym. Słoweńcy byli zatem w siódmym niebie. Wszystko jednak szło dobrze do czasu. Już w momencie, kiedy ekipy wchodziły do dekoracji na scenę, mocno niewyraźnie wyglądał Lovro Kos. Cały czas robił dziwne wygibasy i jako jedyny trzymał ręce w kieszeni. Kiedy brązowe medale wręczano Austriakom, nagle zniknął ze sceny. Pojawił się w momencie, gdy kończyła się dekoracja drugich w konkursie Norwegów. Ledwo zdążył na wręczenie złotych medali. Zaraz po konkursie mistrzowska ekipa Słoweńców wchodziła do biura prasowego na skoczni przy akompaniamencie akordeonu. Za moment główni bohaterowie zawodów otworzyli puszki z piwem i za stołem konferencyjnym święcili triumf. Jak wiadomo, piwo to napój moczopędny. Do tego doszła też kontrola antydopingowa. Lovro Kos musiał przyjąć trochę płynów, by mógł oddać mocz. Na jego nieszczęście kumulacja wypełnienia pęcherza przypadła na ceremonię dekoracji. Słoweniec w pewnym momencie zniknął ze sceny, udał się do toalety i zdążył na nią wrócić w ostatniej chwili. - Musiałem. Inaczej zdjęcia z medalami nie byłyby zbyt ładne - śmiał się Kos w rozmowie ze słoweńską telewizją. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport