Biegaczka narciarska z Kasiny Wielkiej po raz pierwszy w karierze awansowała do fazy finałowej w sprincie. Co ciekawe, zawodniczka, która na co dzień mieszka i studiuje w Stanach Zjednoczonych, dość niespodziewanie znalazła się w kadrze na MŚ w Planicy. MŚ: Pierwsze medale rozdane, kolejny triumf Klaebo Zaskakujące powołanie do kadry - Szczerze, to nie spodziewałam się takiego występu w mistrzostwach świata. Nie miałam też oczekiwań wobec siebie. To, że przebrnęłam kwalifikacje w sprincie klasykiem, było dla mnie zaskoczeniem, bo zdecydowanie preferuje "łyżwę" - powiedziała Kaleta. Polka kwalifikację na MŚ wywalczyła w grudniu w zawodach Alpen Cup w St. Ullrich. Tam była 10. w sprincie techniką klasyczną. Dostała też propozycję startu - od trenera kadry Lukasa Bauera - w Tour de Ski, ale miała już wtedy bilet powrotny do USA. - Trener chciał też, żebym pojechała do Toblach i tam spędziła czas na obozie przygotowawczym do mistrzostw świata. Tyle że miałam starty w USA i szkołę i nie byłam w stanie przyjechać. Mimo tego dostałam powołanie do kadry na MŚ - opowiadała Kaleta. Skreślona z kadry, teraz udowodniła coś ludziom z PZN Rok lata temu biegaczka LKS Markam Wisniowa-Osieczany została skreślona z reprezentacji Polski. Tyle że o tym dowiedziała się z wpisu Polskiego Związku Narciarskiego na... Instagramie. - Wiedziałam, że problemem dla PZN jest to, że na co dzień przebywam w USA. Szkoda, że zabrakło komunikacji w tak ważnym temacie. Trenowałam kilka lat w kadrze, a nie dostałam głupiej wiadomości - powiedziała Kaleta. Polka znalazła się w grupie rezerwowej, w której mogła skorzystać z udziału w trzech obozach. - Poczułam się wyrzucona, a nie jestem typem, który lubi o coś prosić. Dlatego postanowiłam, że nie chce być w tej grupie rezerwowej i nie chce korzystać z pomocy PZN. Postanowiłam, że pokażę, iż wybór USA nie był tak złą opcją, jak mówiono. Chciałam udowodnić, że w Stanach Zjednoczonych też mogę się rozwijać - mówiła Kaleta. W tym roku nasza biegaczka miała możliwość treningu z najlepszymi biegaczkami z USA. I okazuje się, że to pomogło. Jeszcze tydzień temu Kaleta był chora, ale dziś cieszy się z życiowego występu. W USA planuje zostać jeszcze co najmniej dwa lata. Dla niej priorytetem jest skończenie studiów w tym kraju. - Ten rok pokazał, że nie było wielkiej woli ze strony PZN. I ja też nie chcę się prosić. Wychodzę z założenia, że jeśli umiesz liczyć, to licz na siebie - zakończyła Kaleta. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport