Przed sześcioma laty w Lahti ci sami zawodnicy zajęli dziesiąte miejsce w sprincie drużynowym. Teraz poprawili ten wynik. Znaleźli się w najlepszej ósemce na świecie, co jest naprawdę niesamowitym rezultatem. - Jeszcze na początku sezonu naszym celem w sprincie drużynowym to była "10" w mistrzostwach świata. Jesteśmy niesamowicie zadowoleni z tego startu. Owszem, w kwalifikacjach było niesamowicie szybko, ale jednak finały, to jest inne bieganie. Rywalizacja na trzech kółkach daje w nogi - mówił Maciej Staręga. Gaz od początku i rzeźnia na trasie Przez lata Dominik Bury biegał sprinty raczej w średnio, by nie powiedzieć słabo. W tym sezonie jednak po raz pierwszy znalazł się w "30" i coś w nim pękło. - Kwalifikacje zawsze są dla mnie trudne. Potem jest łatwiej. Dzisiaj jednak tak nie było. Od początku w finale było dyktowane mocne tempo. Nie było żadnej taktyki, tylko gaz od początku - mówił Bury. W tym sezonie Staręga z Burym zajęli siódme miejsce w sprincie drużynowym w Pucharze Świata w Livigno. To pokazało im, że naprawdę mogą osiągać w tej konkurencji znaczące wyniki. - Tam jednak nie było wszystkich najlepszych. W Planicy to była już jednak brutalna walka, ale najważniejsze, że szczęśliwie dla nas. Była straszna rzeźnia, ale tak jest zawsze w sprincie drużynowym - zauważył Staręga. Maciej Staręga denerwował się przed startem 33-latek miał wielkiego pecha w eliminacjach sprintu indywidualnego techniką klasyczną. Choć znajduje się w wysokiej formie, to jednak złamany kijek zaprzepaścił szanse na dobry wynik. - Cieszę się, że przynajmniej w sprincie drużynowym się odpłaciłem. Nie było wielkiej złości, ale była lekka frustracja. Nie chciałem tego za bardzo przeżywać. Nie ukrywam, że denerwowałem się bardzo przed sprintem drużynowym, bo nie chciałem go zawalić. Dziękuję za wsparcie całej drużynie, ale także żonie i rodzinie. Dzięki nim byłem na starcie w dobrej dyspozycji - mówił Staręga. Dominik Bury świetnie wszedł w MŚ Zapytani, czy po kwalifikacjach liczyli się z tym, że można się włączyć do walki o medal, odpowiedzieli, że nie uznali tego, za coś nierealnego. - W ogóle tak do tego nie podeszliśmy. Nierealne to jest złożyć kartkę sto razy. W kwalifikacjach pokazaliśmy klasę, a szczególnie Maciek. Gdyby w finale było więcej taktyki i zawodnicy z innych krajów czailiby się, to wówczas była szansa na wyższe miejsce. Realne byłoby nawet czwarte miejsce w finale - przyznał Bury, dla którego to był pierwszy występ w tych MŚ. Ósme miejsce w sprincie drużynowym, to jeden z lepszych wyników w ostatnich latach polskich biegaczy w MŚ. W tej konkurencji lepiej w historii spisywali się tylko Janusz Krężelok i Maciej Kreczmer. W 2005 roku byli na siódmej pozycji, a w 2007 roku na piątej. - Wszystko jeszcze przed nami, choć nie tak dużo przede mną. Przed braćmi Burymi jest świetlana przyszłość. W tym miejscu chciałbym podziękować Kamilowi, który z nami trenuje. Do końca rozgrywało się bowiem, czy w sprincie drużynowym pobiegnę ja czy Kamil - powiedział Staręga. Dla Burego kluczowym startem będzie ten w środę (1 marca, godz. 12.30) na 15 km "łyżwą". - Mocno przepaliłem się w sprincie drużynowym. Tak mnie bolały płuca i nogi, że to może naprawdę zaowocować - mówił Bury. Mistrzami świata zostali Paal Golberg i Johannes Hoesflot Klaebo z Norwegii. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport