Sport jest jednym z narzędzi, które od lat Władimir Putin wykorzystuje do swojej propagandy. Dlatego rosyjscy sportowcy słono płacą za wojnę, którą prezydent ich kraju wywołał na terytorium Ukrainy. Wiele aren międzynarodowych zamknęło przed nimi swoje podwoje. Oni oraz rodacy współpracującego z kremlowskim reżimem Aleksandra Łukaszenki nie występują w rozgrywkach pod auspicjami FIFA i UEFA, nie ma ich również m.in. w światowych sportach zimowych. Ostatnim przykładem ważnych zawodów, które odbyły się bez ich udziału, są mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Planicy. Na skoczniach zabrało Jewgienija Klimowa, którzy zaraz po wybuchu wojny wywołał spore kontrowersje. Początkowo FIS zwlekał z decyzją o zawieszeniu startów rosyjskich i białoruskich sportowców. Sytuację wykorzystał wówczas właśnie Klimow. Po oddanym skoku w zawodach drużynowych Pucharu Świata w Lahti ostentacyjnie machał do kamery rękawiczką z flagą Rosji. To, w obliczu sytuacji w Ukrainie, odebrano jako gest prowokacyjny. W Planicy nie wystąpił również Aleksandr Bolszunow, utytułowany rosyjski biegacz narciarski z medalami olimpijskimi (m.in. trzy złota w Pekinie) i mistrzostw świata (m.in. złoto w Oberstdorfie) na koncie, dwukrotny laureat Pucharu Świata. I o jego nieobecność najbardziej rozchodzi się Rosjanom. Rosyjski mistrz olimpijski podjął kluczową decyzję! Inni mogą iść jego śladem Wściekłość w Rosji po mistrzostwach świata w Planicy. Zaklinają rzeczywistość: "Nasze konkursy są o wiele ciekawsze" Biegi narciarskie na MŚ Planica 2023 zostały zdominowane przez reprezentacje ze Szwecji i Norwegii (kraje te zdobyły 22 z 24 medali indywidualnych i wygrały wszystkie sztafety). W Rosji aż zawrzało. "To zabija ten sport. Bez najlepszego narciarza świata Aleksandra Bolszunowa i aktualnej zwyciężczyni Pucharu Świata Natalji Nepraijewej poziom jest bardzo niski. A geograficznie i z punktu widzenia interesu publicznego nie jest to dobre. W tej chwili mistrzostwa świata są lokalnymi rozgrywkami" - irytuje się rosyjski komentator Dmitrij Gubernijew cytowany przez norweski portal "NRK". Głos zabiera również Jelena Wialbe, prezes Rosyjskiej Federacji Narciarstwa Biegowego, która... zaklina rzeczywistość. Opowiada o tym, że Rosjanie organizują własne mistrzostwa. Oprócz nich w zawodach występują jeszcze tylko Białorusini. "Wydaje mi się, że nasze konkursy są o wiele ciekawsze niż PŚ. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, kto został mistrzem świata. Każdego dnia mamy własne, ciekawe wyścigi. Prawdziwe mistrzostwa świata są u nas" - przekonuje w "Championacie". W kameralnych zawodach w Rosji Aleksandr Bolszunow zdobył cztery złote medale i jedno srebro. Po jednym ze sprintów wypowiedział się w takim samym tonie jak Wialbe. "Są tylko jedne mistrzostwa i odbywają się tutaj" - zarzekał się. Na pytanie o to, czy przypadkiem nie oszukuje sam siebie, bo przecież za bardzo nie ma z kim rywalizować, brnął w zaparte. "Nie obchodzi mnie to, co wydarzyło się na MŚ w Planicy" - ucinał. Ale przepytujący go dziennikarz nie dawał za wygraną. "Tam jest cały świat, a my mamy dwa kraje" - drążył. Co na to sportowiec? Innego zdania jest Gubernijew. "Tak naprawdę oni są wściekli! To oczywiste. Prawdziwe mistrzostwa świata zorganizowano w Planicy. W Malinkowej to są lokalne zawody" - podsumował sprawę w "NRK". Mistrzostwa świata: Planica 2023. Klasyfikacja medalowa. Które miejsce zajęła Polska?