Peter Prevc, mistrz olimpijski w konkursie drużyn mieszanych z Pekinu, a także wielokrotny medalista mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym oraz były mistrz świata w lotach, zaraz po wyjściu z progu stracił panowanie nad nartami. Przy dużej prędkości spadł z dużej wysokości. Zdjęcia Tadeusz Mieczyńskiego ze Skijumping.pl wyraźnie wskazują na problem z wiązaniem w prawej narcie Słoweńca. 30-latek nie miał żadnych szans na reakcję. Runął na zeskok i bezwładnie zsuwał się po nim kilkadziesiąt metrów. Jeden z ulubionych słoweńskich skoczków na dole dawał oznaki życia, co pozwoliło złapać oddech fanom pod skocznią, którzy zamilkli w momencie upadku. Tilen Jamnik, dziennikarz słoweńskiej telewizji, przekazał informacje - powołując się na słoweńską federację - że Prevc został przewieziony do kliniki w Lublanie, gdzie lekarze przeprowadzili dodatkowe badania. Na ich podstawie stwierdzono u skoczka tylko silne stłuczenia, a także lekki wstrząs mózgu. Prevc ma pozostać w szpitalu na obserwacji. Thomas Thurnbichler i Kamil Stoch poruszeni wypadkiem Petera Prevca - Wyglądało to tak, jakby miał problem z wiązaniem. Być może coś się złamało, ale nie wiem dokładnie. Mam nadzieję, że nie jest poważnie kontuzjowany i wkrótce do nas wróci - powiedział Thomas Thurnbichler, trener kadry polskich skoczków. - Widziałem tylko zdjęcia. Nie wyglądało to fajnie, ale mam nadzieję, że wszystko skończy się szczęśliwie - dodał Aleksander Zniszczoł. O wypadku Prevca nic nie wiedział Kamil Stoch. Nasz najlepszy zawodnik w środowej sesji treningowej tak był skoncentrowany na sobie, że nie dotarły do niego żadne informacje. - Ale jak to? Jaki miał wypadek?! - pytał zdziwiony Stoch, dodając: - Wiedziałem, że ktoś upadł, ale nie pytałem kto. Biedny. Samego upadku Prevca nie widział też Dawid Kubacki, bo w domkach, gdzie zawodnicy czekają na skok, nie ma transmisji treningów. - Słyszałem tylko, że wyglądało to źle i że zabrali Petera do szpitala - mówił nasz skoczek. Kiedy powiedzieliśmy mu, że zaraz za progiem Słoweniec miał problem z wiązaniem w prawej narcie, odparł: - To jest sytuacja, na jaką nie da się przygotować. Nie da się też tego wytrenować. Wtedy jedyne, co można robić, to się ratować. Mam nadzieję, że Peterowi nic poważnego się nie stało. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport