Halvor Egner Granerud przyjechał na mistrzostwa świata w Planicy jako wielki i niekwestionowany faworyt. Wszak Norweg w tygodniach poprzedzających imprezę zachwycał w zawodach Pucharu Świata, wielokrotnie wręcz "nokautując" konkurentów. Indywidualne konkursy w Słowenii zakończyły się jednak dla 26-latka w rozczarowujący sposób. Na skoczni normalnej Granerud zajął 11., a na dużym obiekcie 7. miejsce. - Cóż, Halvor Egner Granerud jest oczywiście rozczarowany. Miał okazje, ale ich nie wykorzystał. Ogólnie rzecz biorąc, były to dla niego rozczarowujące mistrzostwa świata - przyznał szczerze szkoleniowiec norweskich skoczków narciarskich Alexander Stoeckl. Dodał, że negatywny wpływ na lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata mogła mieć ciążąca nad nim presja. Zobacz także: Afera w Planicy! Mistrz świata grzmi o oszustwie. FIS musi przepraszać Skoki narciarskie: MŚ w Planicy. Hrgota popchnął Graneruda. Norweg wspomniał o... Gliku Na osłodę Granerudowi pozostały dwa srebrne medale wywalczone w mikście oraz sobotnim konkursie drużynowym na dużej skoczni. Drugie miejsce wywalczone wraz z kolegami najwyraźniej poprawiło mu humor, którym tryskał podczas rozmowy z dziennikarzami w strefie mieszanej. Nagle jego wywiad przerwał jednak szkoleniowiec Słoweńców - Robert Hrgota, który przechodząc obok mocno popchnął norweskiego skoczka. Oczywiście całe zajście miało humorystyczny charakter. - "Robi" zawsze zaczepia mnie w strefie mieszanej. Dajcie to do nagłówka! - śmiał się Halvor Egner Granerud, cytowany przez portal Przegladsportowy.onet.pl . - Jak Pepe albo... Kamil Glik! - dodał Norweg. Także sam Robert Hrgota skomentował całe zajście. - Po prostu sobie szedłem, aż nagle Halvor Egner Granerud pojawił się tuż przede mną i nie miałem szans, by go ominąć. Wypadki się zdarzają. W sumie to dziwne, że zawsze z udziałem Halvora, ale jest, jak jest. Widziałem, jak odchodził, więc to dobry znak - stwierdził szkoleniowiec mistrzów świata. Zobacz także: Skoki narciarskie: MŚ w Planicy. Halvor Egner Granerud perfidnie prowokował rywala! Sam się przyznał. Jest wymowna reakcja Słoweńca To właśnie Słoweńcy w kapitalny dla siebie sposób zakończyli swój udział w mistrzostwach świata, zdobywając przed własną publicznością złote medale. Drudzy byli Norwegowie, a trzeci - Austriacy. Tuż za podium rywalizację zakończyli Polacy, którzy jednak do samego końca walczyli o miejsce w czołowej trójce. W tym celu trener Thomas Thurnbichler w ostatniej kolejce poprosił o skrócenie rozbiegu dla Dawida Kubackiego o dwa stopnie. By otrzymać dodatkową rekompensatę, nasz skoczek musiałby jednak skoczyć 131 metrów, a tymczasem wylądował 2,5 metra bliżej. Gdyby przekroczył wspomnianą barierę, ruch szkoleniowca "Biało-Czerwonych" opłaciłby się, a nasi reprezentanci cieszyliby się z brązowych medali.