Joanna Kil, zawodniczka KS Chochołów, zajmowała 19. miejsce po skoku na normalnym obiekcie (HS 102). Na takiej samej pozycji dobiegła też do mety. Dla Polki, która na co dzień jest trenerem biegów narciarskich i pracuje w klubie z dzieciakami, to naprawdę bardzo dobry występ. W wakacje nie miała planów startu w MŚ - Patrząc na to, jak przygotowywałam się do tych mistrzostw świata, to jest to występ na miarę oczekiwań. Jeszcze w wakacje nie planowałam występu w tej imprezie. Ten pomysł narodził się dopiero w momencie, kiedy zaczęłam trenować z Grzegorzem Sobczykiem. Dostałam możliwość startu w Pucharze Kontynentalnym, a potem w Pucharze Świata - mówiła Kil. W przeszłości zawodniczka ta była reprezentantką Polski w skokach narciarskich. Wystąpiła w mistrzostwach świata juniorów w 2018 i 2019 roku. Była nawet medalistką mistrzostw Polski. Jednocześnie startowała też w raczkującej na świecie kombinacji norweskiej. W związku z tym, że nie jest to konkurencja olimpijska, bo kobiety nie rywalizują w igrzyskach, nie było wielkiego zainteresowania w Polskim Związku Narciarskim tym wspierać jej rozwój w dwuboju. Gdyby nie kompleks Średnich Krokwi Jak to się zatem stało, że ze sportowej emerytury 22-latka wróciła do rywalizacji? - Namówił mnie mój pierwszy trener klubowy Krystian Długopolski. Kiedy skończyłam skakać, to trener długo mnie namawiał, by jednak nie rezygnowała ze sportu. Powiedziałam wtedy, że jak otworzą kompleks Średnich Krokwi w Zakopanem, to pójdę skoczyć. Słowa dotrzymałam. W ubiegłym roku we wrześniu wróciłam na skocznię. Wystąpiłam w Pucharze Polski w kombinacji norweskiej i tak trwam do dziś. Fajnie, że jestem pierwszą Polką, która wystąpiła w kombinacji norweskiej, ale też szkoda, że nie ma więcej takich zawodniczek - wyjaśniła. Kil w tym sezonie zdobywała punkty Pucharu Świata. Wywalczyła też medal w kombinacji norweskiej na Uniwersjadzie. - Dla mnie ten sezon był bardzo intensywny. Jesienią kompletnie nie byłam przygotowana na to, że praktycznie co tydzień będę gdzieś wyjeżdżać - mówiła. Klub stworzył jej warunki, PZN dofinansował Zapytana o to, czy postawi teraz na sport i rzuci pracę trenera, czy może uda się jej to wszystko połączyć, odparła: - Nie rzucę pracy trenerskiej, bo to jest też moja pasja. Pracuję z dziećmi i to jest wspaniałe widzieć, jak się one rozwijają. Ta praca daje mi olbrzymią satysfakcję. To właśnie klub też zapewnił mi możliwość pracy z trenerem Sobczykiem, z a co jestem mu bardzo wdzięczna. Skoro mam warunki do tego, by się rozwijać, to podejmuję tę rękawicę i chcę pozostać w sporcie. Nie było to zatem jednorazowy wyskok. Mam duże rezerwy, zwłaszcza na skoczni, a zatem jest szansa na rozwój. 22-latka nie wie, czy zostanie stworzona kadra Polski kobiet w kombinacji norweskiej. Przyznała jednak, że otrzymała finansowanie z PZN. Dostaje sprzęt, a to jest już naprawdę dużo. Polka żałuje też bardzo, że kombinacji kobiet nie ma w programie igrzysk. Nietypowe studia Poza sportem Kil studiuje bezpieczeństwo narodowe na uczelni w Nowym Targu. W przyszłości jednak chciałaby pracować w policji i to najlepiej w kryminalistyce. - Pod tym kątem robiłam specjalizację na studiach - przyznała Kil, która jako pierwsza z naszej kadry zakończyła już starty w MŚ. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport