Rywalizacja o medale w Planicy była szalona i niezwykle zacięta. Dość powiedzieć, że Piotr Żyła, który po pierwszej serii był dopiero 13. tracił do liderującego Stefana Krafta tylko 5,9 punktu. W finale Polak ustanowił lotem na 105. metr nowy rekord skoczni (poprzedni, należący do Jewhena Marusiaka z Ukrainy przetrwał tylko... kilkanaście minut) i ostatecznie nikt nie był w stanie go pokonać. Lider Austriaków przeżył prawdziwy dramat - nie dość, że "spadł" z podium, to do zdobycia brązowego medalu i pokonania Niemca, Karla Geigera zabrakło mu... 0,4 punktu. Tuż po konkursie Kraft mówił, że "szczęście nie było tego dnia po jego stronie". - To zdecydowanie najbardziej gorzki moment w historii moich startów w mistrzostwach świata - podkreślał. Zdecydowanie mocniejszych słów użył jego kolega z kadry, Michael Hayboeck. - Kilka dziesiątych za trzecim miejscem w konkursie, który z pewnością nie był do końca sprawiedliwy, jest niezasłużone - komentował. Najcięższe działa z całej, austriackiej drużyny wytoczył jednak prawdopodobnie Daniel Tschofenig. 20-latek, który zajął w swoim debiucie na MŚ 14. miejsce uderzył w jury. Na wypowiedź tę w zdecydowany sposób zareagował twórca potęgi austriackich skoków, Alexander Pointner. Szkoleniowiec, który wraz z drużyną narodową zdobył cały worek medali największych imprez (by wymienić tu złote medale igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata) porównał młodego rodaka do... Gregora Schlierenzauera. Choć zestawienie w jednym rzędzie z taką legendą może być odbierane jako nobilitacja, tym razem chodziło o krnąbrny charakter jednego z najwybitniejszych zawodników w historii. - Bardzo przypominał mi się młody Gregor Schlierenzauer. Tschofenig niewątpliwie musiał się uczyć na własnej skórze, długie czekanie jest naprawdę bardzo nieprzyjemne, ale każdemu skoczkowi może się to przydarzyć. Musisz nauczyć się sobie z tym radzić - podkreślał. Pointner odrzucił także głosy, że konkurs był wietrzną loterią. - Warunki były trudne i zmienne, ale właśnie z takiego powodu istnieje kompensacja wiatru i dwie serie - przypomniał. Po sobotnich zmaganiach niezwykle rozczarowani byli także Norwegowie. Halvor Egner Granerud jeszcze przed konkursem mówił o "parodii". Sandro Pertile zareagował na głosy krytyki, lecz przyznawał, że niewiele można w tej materii zrobić. - Nie wydaje mi się, by w rywalizacji "na zewnątrz" można było zrobić coś innego. Musimy zbudować hale, by wyeliminować czynnik wiatru - ocenił.