Kamil Stoch po pierwszej serii konkursowej zajmował dziewiąte miejsce. Straty do podium były jednak niewielkie. Była zatem szansa walki o medal. W finale Stoch wypalił 102 m. Uzyskał drugą notę drugiej serii, co wywindowało go na szóste miejsce. Do podium zabrakło jednak 1,4 pkt.. Mniej niż metr. Zarośnięta ścieżynka leśna Kamila Stocha - Można powiedzieć, że totalnie zarośniętą i wyboistą ścieżynką leśną dotarłem do miejsca, w którym jestem. Ten konkurs był bardzo udany dla mnie. Sporo pracy włożyłem w ostatnich tygodniach i dniach. Nawet jeszcze w dniu konkursu, dlatego po nim byłem bardzo zmęczony. Jestem zadowolony, ale też trochę nienasycony. Trochę emocji się we mnie gotowało - powiedział Stoch. Nasz mistrz przyznał, że w Planicy kompletnie nie koncentrował się na wynikach treningów. Wiedział też, że jego skoki wcale nie były dobre. - Dlatego starałem się wykonywać konkretne zadanie na konkretny skok. W konkursie wyglądało już to znacznie lepiej. Chciałem skakać na luzie, ale było we mnie bardzo dużo emocji. Musiałem walczyć sam ze sobą, z chęciami i ambicjami. Poskromiłem samego siebie i wykonałem konkretną robotę - wyjaśnił. Spektakularny wyczyn Piotra Żyły W sobotę wielkim wygranym był Piotr Żyła. Wiślanin zaatakował z 13. pozycji i został mistrzem świata. - Zrobił to w spektakularny sposób. I na pewno będzie się o tym mówić równie długo, jak o niesamowitym konkursie w Seefeld, w którym triumfował Dawid Kubacki. Obronił tytuł, a sposób, w jaki to zrobił zasługuje na oklaski - mówił 35-latek. Zapytany o to, czy często zdarzyło mu się widzieć zapłakanego Piotra Żyłę, odparł: - Tylko wtedy, jak nie ma jedzenia (śmiech). Tak w emocjach, to nie wiedziałem go nigdy płaczącego. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport