Piotr Żyła mimo tego, że miał prawo być mocno zmęczony po złotej sobocie, zaprezentował naprawdę bardzo dobrą formę, choć przecież celebrowanie sukcesu chwilę trwało. - Oddałem naprawdę fajny skok w pierwszej serii. Nawet wykończyłem go klasycznym telemarkiem z soboty. W drugim delikatnie mnie przyświdrowało, ale i tak było nieźle. Przede wszystkim dobrze się czuję - mówił Żyła, który odrobił w pierwszej serii ponad 17 punktów do Włochów. Piotr Żyła dał polskiej drużynie finał Dzięki temu nasza ekipa wyprzedziła Italię o 0,3 pkt., co zaważyło na awansie do serii finałowej. - Nie patrzyłem nawet na to, jakie były straty. Robiłem po prostu swoje. Myślę, że potrzeba nam jeszcze czasu, żebyśmy mogli walczyć w mikstach o medale - powiedział wiślanin. Trzy godziny snu mistrza Żyła miał za sobą bardzo długą sobotę. Po konkursie długo udzielał wywiadów. Potem przyszedł czas na konferencję prasową i kontrolę antydopingową. Wreszcie przed godziną 22 rozpoczęła się celebra sukcesu. Nasz skoczek przyznał, że spał ledwie trzy godziny. - Nie mogłem zasnąć. Do tego obudziłem się już przed godziną siódmą, choć budzik nastawiłem znacznie później. Zjadłem jednak śniadanie i zacząłem dzień. Odpocząłem też od gitary - opowiadał. Miał odebrać medal, ale organizatorzy przesunęli ceremonię W niedzielny wieczór Żyła miał odbierać w centrum Kranjskiej Gory złoty medal, ale organizatorzy przenieśli ceremonię dopiero na środę (1 marca). Zapytany o to, czy nie jest zły z tego powodu, odparł: - W sumie obojętne mi to jest. Ważne, że ten medal jest gdzieś zapisany, to chyba go dadzą. Nie? Nasz mistrz świata, przyznał, że w najbliższych dniach chciałby się przede wszystkim wyspać. - Na pewno w niedzielę wcześniej się położę, by w poniedziałek być mnie nakręconym. Na ten dzień mamy zaplanowany rano trening, a potem jakieś aktywności. W środę już skaczemy na dużym obiekcie - mówił Żyła. To był skok życia Piotra Żyły Wrócił też na chwilę do sobotniego konkursu. Zapytany o to, czy ten drugi skok w konkursie, którym wyrwał złoty medal, był jednym z najlepszych w karierze, odparł: - Był. Chyba był. Byłem na analizie u trenera. I nie wiem, jak to się stało. Tam poszedł taki ogień, że aż nie wiem. Ale budowałem ten ogień, więc musiał iść. Wyszło wszystko to, co miało wyjść. I to z całą tą moją energią, którą później wyrzuciłem z siebie. Nic się nie dało tam lepiej zrobić. To była sytuacja życia, skok życia, jak to powiedział Olek Zniszczoł w Sapporo. Żyła jednak nie dostał od sędziów żadnej noty marzeń (20,0 pkt.). - Nie wiem, dlaczego ich nie dali. I to można było lepiej zrobić - śmiał się Żyła. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport