Nie milkną echa okoliczności, w jakich Piotr Żyła zdobył złoty medal mistrzostw świata w Planicy. Po pierwszej serii, po której zajmował 13. miejsce, nikt nie stawiał go w roli faworyta do podium, a co dopiero do najwyższego jego stopnia. Tymczasem Polak zaskoczył wszystkich i dzięki rekordowemu skokowi na 105 metrów wygrał zawody. Podnoszono zarzuty o loteryjność warunków i niesprawiedliwy przebieg konkursu. "To parodia skoków narciarskich. Naprawdę szkoda, że takie rzeczy przydarzają się na mistrzostwach świata" - irytował się Halvor Egner Granerud. Po czasie, gdy emocje opadły, starał się załagodzić wydźwięk komentarza i właściwie zupełnie zmienił front w ocenie stanu rzeczy. "Myślę, że po wszystkim można przyznać, że zawody były dość fair. Niektórzy mieli dobry wiatr i oddali dobre skoki, ja nie. Jest, jak jest. Pozostanę przy tym, że miałem trudne warunki. Choć mogłem skoczyć jeszcze lepiej, gdybym pokazał swoje absolutnie najlepsze skoki. Wtedy dostałbym za nie o wiele więcej punktów i dostał swoją szansę na lepszy rezultat" - powiedział dla "Sport.pl". Inni rywale Żyły byli surowi w opiniach. "Serce mnie boli, kiedy widzę coś takiego. Od samego początku to nie był sprawiedliwy konkurs. FIS musi coś wymyślić" - dzielił się odczuciami Daniel Tschofenig. Nastroje chłodził Alexander Pointner. "Mówienie o loterii to wyrządzenie krzywdy całej dyscyplinie. Piotr Żyła miał bardzo złe warunki przy pierwszej próbie i szczęście w finałowej serii, ale oddał skok jak z innej planety! Jak mawia Stefan Horngacher, tą próba zabetonował konkurs" - pisał w swoim felietonie dla "Tiroler Tageszeitung". Ale to nie zakończyło tematu. Piotr Żyła nie czuł się dobrze. Thomas Thurnbichler mówi o dużym problemie Słoweńcy po złotym medalu dla Piotra Żyły: "Szkoda, że sytuacja nie była sprawiedliwa dla wszystkich" Słoweńcy świętują sukces na MŚ Planica 2023 (zdobyli brąz w konkursie mikstów), a równocześnie rozpamiętują wydarzenia z zawodów indywidualnych, kiedy to Piotr Żyła dość niespodziewanie sięgnął po złoto. Portal "Dnevnik" wziął na tapet reakcję Polaka na zwycięstwo i zestawił ją z emocjami Laniska, który - w następnym konkursie - razem z drużyną stanął na trzecim stopniu podium. "Napięcie słychać było w krzykach Laniska, które były głośniejsze niż nawet okrzyki mistrza świata Piotra Żyły" - czytamy. Dziennikarze opisują też nerwowe ruchy swoich zawodników za kulisami konkursu, w którym wygrał Żyła. "Można było usłyszeć przekleństwa, ale gdy [skoczkowie] zobaczyli słoweńskich reporterów, ugryźli się w języki, by nie mówić zbyt wiele o decyzjach organizatorów zawodów ani o tym, jak rzucali narty ze złości. Jeśli Lanisek i Zajc chcieli objąć prowadzenie w finale, musieli pobić o dwa, trzy metry rekord skoczni, który kilka minut wcześniej ustanowił Polak Piotr Żyła" - opisują. I przytaczają wypowiedź trenera reprezentacji Słowenii, który zdawał się czuć pokrzywdzony. Sugerował, że nie tylko umiejętności startujących miały znaczenie. "Trudno patrzeć obiektywnie, kiedy trzeba przeskoczyć rekord skoczni, aby objąć prowadzenie. Coś tu było nie tak. Korytarz wiatrowy rozciągał się od dwóch metrów pod wiatr do dwóch metrów z tyłu. O miejscu w klasyfikacji nie decydowali sami zawodnicy, ale także inne czynniki" – miał powiedzieć Robert Hrgota. "Szkoda, że sytuacja nie była sprawiedliwa dla wszystkich. Nie mam nic do zarzucenia chłopakom, oddali dobre skoki" - dodawał w rozmowie ze słoweńską telewizją. Timi Zajc wysuwał na pierwszy plan kwestię szczęścia, które tamtym razem nie sprzyjało jemu i kolegom. Wpływ podobnego czynnika zaakcentował Anze Lanisek. "Skoki były takie, jakie chciałem oddać, czyli na najwyższym poziomie. Miałem dużo więcej w nogach, niż wynika to z końcowego wyniku. Do czegoś więcej trzeba było też mieć trochę szczęścia. Długie oczekiwanie na pierwszy skok odbiło się trochę na mojej próbie" - ocenił. Napięcia w kadrze po treningu w Planicy. "Sfrustrowany Tande, Johansson nie chciał rozmawiać"