Najlepsze mistrzostwa świata w wykonaniu Macieja Staręgi to było Lahti w 2017 roku. Wtedy był ósmy w sprincie indywidualnie i dziesiąty - razem z Dominikiem Burym - w sprincie drużynowym. Teraz, patrząc na wyniki w tym sezonie, są szanse na to, by te lokaty poprawić, a to byłoby już naprawdę coś. Rosjanie promują mistrzostwa świata. FIS mówi o "błędzie" Polacy mogą być czarnym koniem MŚ Od kilku dni przebywacie już w Planicy, a w czwartek czeka was pierwszy start. Jakie wrażenia z tras w sprincie, bo pewnie pana one najbardziej interesują? - W porównaniu do tego, kiedy biegałem tutaj w Pucharze Świata, trasa jest trochę zmieniona. Wydaje mi się, ze to jest jednak najlepsza wersja ze wszystkich, jakie do tej pory tutaj były. Jest ciekawa i techniczna, a zarazem dość trudna, ale nie jest ekstremalna. Zaczynacie rywalizację w mistrzostwach świata od sprintu techniką klasyczną. To nie jest pana konkurencja, choć w tym roku błysnął pan w Ruce? - Staram się cały czas rozwijać ten klasyk. Nie składam broni. Dlatego mam nadzieję na dobry wynik w Planicy. W tym sezonie nadspodziewanie dobrze wypadłem w sprincie klasykiem w Ruce (11. miejsce - przyp. TK). W tych zawodach, w których nie udało mi się wystąpić w finałach klasykiem, notowałem naprawdę niewielkie straty w porównaniu do poprzednich lat. Wydaje mi się, że zbliżyłem się do światowej czołówki. Jest jednak duża konkurencja i zrobiło się po prostu ciaśniej. Zaryzykuję za to stwierdzeniem, że w sprincie drużynowym, który będzie rozgrywany "łyżwą", macie szansę powalczyć o wysokie lokaty? - Rzeczywiście, choć na pewno nie będziemy faworytami. Możemy być jednak czarnym koniem. Na razie jednak nie wiadomo, kto z nas wystąpi w tej konkurencji. Niespodziewanie zrobiła się rywalizacja w kadrze? - I to jest dobre dla drużyny, bo podnosimy swój poziom. Mam nadzieję, że uda nam się dobrze zaprezentować. W tym sezonie byliśmy z Dominikiem Burym na siódmym miejscu w zawodach Pucharu Świata w Livigno. To jedna z lepszych lokat w sprincie drużynowym w ostatnich latach. To jest zatem bardzo fajny prognostyk, choć w Livigno stawka była trochę okrojona. Trener Lukas Bauer urozmaicał wam przygotowania. Była zatem jazda na sankach, ale też poruszanie się na nartach z zasłoniętymi oczami. - Trener lubi wprowadzać takie aktywności do naszego treningu. Takie zabawy mają na celu odświeżyć nasze głowy. Same przygotowania do mistrzostw świata mieliśmy w Toblach we Włoszech w bardzo fajnym miejscu. Tam są chyba najlepsze turystyczne trasy na świecie. Do tego są oczywiście wspaniałe trasy dla wyczynowców. Magiczna Planica. Polacy zachwyceni Planica to jedno z piękniejszych miejsc na takie imprezy jak mistrzostwa świata. Zapowiadają się chyba fajne zawody? - Zgadzam się. Sceneria wokół Planicy jest niesamowita i robi wrażenie. Jest magicznie. Dodatkowo z racji mistrzostw świata wszystko jest tutaj dopieszczone. Pięknie to wygląda. W Pucharach Świata był tutaj tylko problem z frekwencją na trybunach, ale mam nadzieję, że teraz będzie inaczej. Jesteście zadowoleni z warunków zakwaterowania? - Tak. Mieszkamy w Kranjskiej Gorze. Hotel jest w porządku, ale mamy pokoje na stronę miasta, więc wieczorem trzeba zamykać okna. Na razie nie było większych komplikacji. Skoczkowie na wszelki wypadek zamieszkali w Austrii, bo Słoweńcy słyną z głośnych imprez, a hałasować mają w Kranjskiej Gorze do późnych godzin nocnych i to codziennie. - To może wtedy poprosimy o zmianę pokoju na drugą stronę. Jeżeli rzeczywiście będą problemy, to będziemy działać. Na wszelki wypadek zaopatrzyłem się też w zatyczki do uszu, by spać spokojnie. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport