Za nami konkurs drużynowy na dużej skoczni w ramach mistrzostw świata w Planicy. Polska zajęła czwarte miejsce, do trzeciej Austrii tracąc końcowo 10,3 punktu, a niemal 50 do zwycięskiej Słowenii. W wywiadzie przed kamerami Eurosportu Kamil Stoch (136 i 135 metrów w sobotnich zawodach) znalazł jedną z przyczyn tego wyniku. - Na tym obiekcie czasem wiatr ucichnie, czasem jedna część zeskoku zrobi się "lepsza" i robi to kilka metrów różnicy. Inni tak nadrabiali nad nami. Nie spodziewałem się jednak takiego poziomu tych zawodów, był kosmiczny. Po wczoraj wydawało się, że będzie prościej i jednoznaczniej. Uważam, ze zabrakło nam szczęścia. Nie wszystko poszło idealnie, ale tez brakło szczęścia. Skakałem dobrze, co było zresztą widać. Miałem kolejny dobry dzień, wszystkie trzy próby były super, jeszcze w locie się uśmiechałem i czerpałem przyjemność - powiedział. Kamil Stoch po MŚ w Planicy: "Na pewno będzie niedosyt" Zabrał także głos w sprawie "zagrywki" Thomasa Thurnbichera, który w ostatniej kolejce rundy finałowej obniżył rozbieg Dawidowi Kubackiemu o dwa stopnie. 32-latek skoczył 128,5 metra, czyli zbyt blisko, by odebrać rekompensatę z tytułu tej decyzji. - Trenerzy tak zdecydowali pod wpływem chwili, każdy by tak zrobił. Dla mnie to zrozumiałe, nie będę tego komentował - stwierdził. Stoch został także zapytany przez reportera Kacpra Merka, czy wyjedzie z Planicy z "gwoździem" w sercu. Przypomnijmy, że Stoch w piątkowej rywalizacji w konkursie indywidualnym również zajął czwartą lokatę. - Nie wydaje mi się. Zrobiłem wszystko, co było możliwe. Zbudowałem tu solidny fundament, który pomoże mi w najbliższej przyszłości dalej pracować z taka dobrą energią, przekonaniem że wszystko jest na dobrej drodze. Na pewno będzie duży niedosyt. Nie pamiętam, kiedy wyjeżdżałem z takiej imprezy bez medalu. Takie życie, trzeba to przełknąć - zakończył.