Piotr Żyła obronił tytuł mistrza świata na normalnej skoczni. W historii mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym taka sytuacja miała miejsce tylko raz. Wcześniej tej sztuki dokonał tylko Adam Małysz. Obaj są z Wisły. - Nawet nie wiedziałem. Fajna historia - przyznał prezes PZN. MŚ Planica 2023. Skok życia Piotra Żyły. "Nie bałbym się dać noty 20,0 pkt." Kiedy Kamil Stoch wygrywał po raz pierwszy Turniej Czterech Skoczni, to zaszkliły się panu oczy. Po sukcesie Piotra Żyły w Planicy było podobnie? - Zakręciła się łezka w oku. Kiedy zobaczyłem ten skok, to od razu powiedziałem, że będzie miał medal. Nie sądziłem, że może być z tego złoto. Ten drugi skok na normalnej skoczni był jednym z lepszych w karierze Piotra Żyły? - To był niesamowity skok. Gdybym był sędzią, to nawet nie bałbym się dać za niego noty 20,0 pkt. Nigdy nie wiedziałem Piotrka tak lądującego. To była perfekcja. On doszedł do telemarku fajnie przeciągnięty nad nartami i łatwiej było mu go zrobić. To był chyba życiowy skok Piotrka, a do tego okraszony rekordem skoczni. Fajnie jest, kiedy takie skoki życia się powtarzają. To świadczy o klasie zawodnika. W czym tkwi tajemnica sukcesów Piotra Żyły w takim wieku? - On jest jak wino. Im starszy, tym lepszy. Piotrek chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak wielki potencjał w nim drzemie. Zrozumiał to dopiero teraz. Gdyby miał taką świadomość wcześniej, to takie sukcesy mogłyby przyjść już wiele lat temu. Adam Małysz: to było chyba początkiem wielkiej przemiany u Piotrka Tak naprawdę przemiana o naszego mistrza świata zaczęła się od momentu przyjścia do kadry trenera Stefana Horngachera? - Na pewno Stefan Horngacher potrafił wyciągnąć z Piotrka wiele, ale przede wszystkim sprawił, że on się mu podporządkował. Rozpoczęcie pracy w Polsce Stefana było chyba początkiem tej wielkiej przemiany u Piotrka. On był w stanie przekonać Piotrka do tego, że "garbik" i "fajeczka" na rozbiegu nie mają żadnego sensu. Wszyscy trenerzy dookoła mówili, że jeśli on z tego skoczy, to są tylko i wyłącznie przypadki. Piotrek nie był w stanie tego zrozumieć. Nie docierało to do niego. Do zmian przekonał go dopiero Stefan Horngacher. Pracował jednak nad tym bardzo długo. Pamiętam, że jak odchodził, to powiedział, że było mu miło pracować z taką grupą, ale też podkreślał, że dla niego to były trudne dni. Ze względu na pracę z Piotrkiem. Musiał go bowiem ciągle przekonywać do swoich racji. W pewnym momencie Piotrek też chyba postawił się austriackiemu trenerowi? - Pod koniec pracy Stefana tak rzeczywiście było. Rozmawiałem z Piotrkiem i on sam wtedy mówił, że nie akceptował już pewnych rzeczy w pracy ze Stefanem Horngacherem. Czuł, że jest inaczej. Czuł, że nie jest sobą. Był ciągle gaszony przez Stefana, który uważał, że przez zbyt ekspresyjne zachowanie, Piotrek traci zbyt wiele energii. Prezes PZN w szoku, jak wygląda współpraca Piotra Żyły z Thomasem Thurnbichlerem U Thomasa Thurnbichlera jest inaczej? - Przyznam, że jestem w szoku, kiedy rozmawiam z Thomasem. On podkreśla ciągle, jak świetnie pracuje mu się z Piotrkiem. Obaj świetnie się dogadują. To jest tak naprawdę pierwszy trener w kadrze, który nie musi Piotrka o nic prosić. Mówi mu tylko, co ma robić i Piotrek wykonuje polecenia. Zauważyłem jednak, że Piotrek wydoroślał i zmienił swoje podejście. Teraz ma dużo większą świadomość swojej wartości. Bardzo mocno spasowały Piotrkowi też chyba te zajęcia poza skocznią. Dzięki nim nasi zawodnicy przestają myśleć o skokach. Ich głowy wtedy odpoczywają. Przy tym rozwijają się intelektualnie, bo jednak jest dużo zadań na myślenie. To chyba spasowało Piotrkowi. W piątek czeka nas konkurs na dużej skoczni. Piotr Żyła włączy się na tym obiekcie do walki o medale? - Myślę, że tak. Tak naprawdę już nic nie musi, a tylko może. Teraz będzie mu na pewno łatwiej, bo już na złoto ze skoczni normalnej. Zresztą szanse na medale mają także Dawid Kubacki i Kamil Stoch. Jesteśmy w stanie walczyć też o podium w konkursie drużynowym. Przed przyjazdem do Planicy chyba niewiele było takich osób, które liczyły na to, że nasi skoczkowie włączą się do walki o medale we wszystkich konkursach. Piotr Żyła mówił, że potrafi się skupić na jednych konkretnych zawodach. To znaczy, że w takim rytmie oszczędnym byłby w stanie dotrwać do zimowych igrzysk olimpijskich w 2026 roku? Tam miałby już 39 lat. - Na pewno Piotrek będzie potrzebował coraz więcej odpoczynku i regeneracji. Trudniej mu będzie o sukcesy, ale jeśli dobrze wszystko zaplanuje i zostanie dobrze poprowadzony, to spokojnie może skakać na wysokim poziomie do 40. roku życia. Kiedyś zwycięstwa zawodników w wieku 35-36 lat nie zdarzały się. Dzisiaj to nie jest nowość. Coraz więcej starszych zawodników odnosi sukcesy. To wszystko jest zasługa zmiany treningów. W Planicy - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport