Zawody Pucharu Świata wróciły w tym sezonie do Stanów Zjednoczonych po 19 latach przerwy. Najlepsi skoczkowie narciarscy świata gościli w Lake Placid w połowie lutego. Wizyty na tamtejszej skoczni miło nie będzie wspominał reprezentant Słowenii - Anze Lanisek, który w pierwszym konkursie zajął dopiero 18. lokatę, a z udziału w drugim został wykluczony w dość kuriozalnych okolicznościach. Jak poinformowali wówczas obecni na miejscu dziennikarze, Anze Lanisek nie pojawił się na belce podczas niedzielnych kwalifikacji... z powodu problemów z zamkiem błyskawicznym w kombinezonie, który nie chciał się zapiąć. Słoweniec nie został więc dopuszczony do skoku, a co za tym idzie nie mógł wziąć udziału w konkursie Pucharu Świata. Ta sytuacja wywołała wściekłość u Halvora Egnera Graneruda, co wyznał po czasie sam Norweg podczas wywiadu przeprowadzonego podczas mistrzostw świata w Planicy. Zobacz także: Skoki narciarskie. Kosmiczny popis naszych skoczków na MŚ w Planicy. To byłyby dwa medale! Co za show Polaków Skoki narciarskie. Halvor Egner Granerud wspomina chwilę złości. "Idiotyczne" - Co może mnie zdenerwować? Reaguję na to, co jest w oczywisty sposób idiotyczne. Tak jak ostatnio w Lake Placid podczas Pucharu Świata. Wtedy Anze Lanisek zniszczył suwak w swoim kombinezonie tuż przed przejściem do kontroli. Jako że, zajmował trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, nie miał czasu, aby zmienić strój i przystąpić do kwalifikacji - przyznał Halvor Egner Granerud w rozmowie z portalem Nrk.no. - Pomyślałem, że to głupie i wkurzyłem się na to, jak niesprawiedliwe to było. Zasada jest taka, że jeśli masz problemy ze sprzętem, musisz zdążyć skoczyć przed ostatnim zawodnikiem na liście startowej. Gdybym to zniszczył zamek, mógłbym założyć nowy kombinezon i skakać, jako ostatni zawodnik na liście. Pomyślałem, że to naprawdę głupie - dodał. Obecnie Halvor Egner Granerud skupia się na walce o medale mistrzostw świata w skokach narciarskich w Planicy. Norweg jest jednak przepełniony pesymizmem przed piątkowym konkursem na dużej skoczni. - Czy się martwię? Tak. To dla mnie jeden z najgorszych dni na skoczni pod względem wyników jeśli chodzi o cały sezon zimowy. Nie był to więc dzień, który dodał mi pewności siebie - przyznał norweski skoczek. Norweski dyrektor do spraw skoków narciarskich Clas Brede Brathen jest jednak przekonany, że lidera klasyfikacji generalnej stać na dobre skoki nawet w trudnych warunkach, choć zauważa, że 26-latek nie jest już w tak genialnej dyspozycji, jaką zachwycał w ostatnich tygodniach.