Pech Wellingera zaczął się latem 2019 roku. W czasie przerwy między sezonami zerwał więzadła krzyżowe w kolanie, w konsewkencji tracąc cały sezon 19/20. W kolejnych mógł już skakać, ale jak to bywa przy tego typu kontuzjach, droga do powrotu do pełnej dyspozycji jest bardzo kręta i wymagająca. W trakcie kampanii 20/21 ani razu nie udało mu się zdobyć choćby punktu do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a kolejny cios przyszedł na początku 2022 roku. MŚ Planica 2023. Kręta droga Andreasa Wellingera do medalu W seoznie 21/22 punktował już dosyć często, chociaż na przeciętnym poziomie, zajmując głównie miejsca w drugiej dziesiątce. Jego głównym celem była jednak rywalizacja olimpijska w Pekinie. Pech chciał, że tuz przed nią znów odezwało się kolano. Wellinger nabawił się urazu w trakcie weekendu Pucharu Świata w Zakopanem i w konsekwencji wyjazd na igrzyska przeszedł mu koło nosa. Długo także czekał na kolejne w swojej karierze podium. Przed kontuzją zajął 2. miejsce w konkursie w fińskiej Ruce. To miało miejsce w listopadzie 2018 roku, a kolejny smak podium 27-latek poczuł ponad 4 lata później. Trwający sezon okazał się dla niego nagrodą za ciężką pracę w poprzednich latach. Od początku już regularnie meldował się w czołowej dziesiątce, a szczyt formy przyszedł w najważniejszym momencie. Niemiec w Lake Placid nie tylko wrócił na podium, ale wygrał całe zawody, dodatkowo dokładając także 2. miejsce w drugim amerykańskim konkursie. Za ciosem poszedł także w ostatnim konkursie poprzedzającym mistrzostwa świata, wygrywając rywalizację w Rasnovie. Przed mistrzostwami świata w Planicy Stefan Horngacher mówił, że wierzy w swojego zawodnika i liczy, że ten w "momencie X" odda idealny skok. Determinacja Andreasa Wellingera dała mu medal Horngacher się nie pomylił, kapitalny skok przyszedł w najważniejszym momencie. W pierwszej serii walki o medale na Srednjej Skakalnicy Wellinger wylądował na 101. metrze, co dało mu pozycję wicelidera na pólmetku zawodów. W drugim skoku także pokazał się bardzo dobrze skacząc metr dalej, ale w tym konkursie nie mogło być mocnych na niesamowitego Piotra Żyłę, który w swojej drugiej próbie pobił rekord skoczni. Wellingerowi przypadło więc srebro i nie krył on ogromnej radości spowodowanej tym faktem. - To było niesamowicie niesamowite. Wypracowałem to sobie swoją determinacją - cytuje go "Sport1". Pojawił się u niego również delikatny niedosyt. - Jedyną rzeczą, której zabrakło do złota byli sędziowie, którzy dali mi tylko 18,5 punktu. Skoki były jednak naprawdę fajne - dodał.