Dawid Kubacki po pierwszej serii konkursowej zajmował czwarte miejsce. Trafił jednak na jedne z najgorszych warunków. To dawało nadzieję na atak w drugiej serii. I rzeczywiście. Nasz skoczek uzyskał trzeci wynik drugiej serii, co dało mu awans na podium. Dawid Kubacki: ten medal będzie miał wyjątkowy smak Medal wywalczony pomimo choroby. Tym cenniejszy chyba? - Coś rzeczywiście mnie męczy od dwóch dni. Takie życie. Bywa. Żona jak jest chora, to dziećmi się zajmuje. Ja jestem chory, ale muszę skakać. Mnóstwo tych problemów, jak na jedne mistrzostwa? - Rzeczywiście sporo. Biorąc pod uwagę to, co się działo w tych mistrzostwach świata, to ten medal będzie miał wyjątkowy smak. Oczywiście liczyłem na to, że uda się być wyżej, ale konkurencja nie spała. To były naprawdę bardzo wyrównane i emocjonujące zawody. Może trochę nie trafiłem z warunkami, ale tak to jest w skokach. Cieszę się jednak, że sobie z nimi poradziłem, mimo tego wszystkiego, z czym musiałem sobie radzić. Po pierwszej serii miałem kontakt z czołówką i mogłem walczyć. Dziesięć dni temu nie mógł pan stać na nogach, a teraz zdobył pan medal. Ta historia jest po prostu piękna. - W piątek z kolei zataczałem się, bo zmagałem się z gorączką. I tak to się toczy. Był pan zadowolony ze swoich skoków? - Na pewno znajda się błędy. Na pewno nie były to idealne skoki, choć może ten drugi był blisko tego. Czuję, że te skoki wracają na ten poziom, który pokazywałem na początku sezonu. Po kwalifikacjach mówił pan o tym, że dokonał zmian w technice. W konkursie trzymał się pan tego samego zadania? - Dokładnie tak. To są detale, które zmieniają się ze skoku na skok. To są milimetrowe różnice w pozycji najazdowej, które robią później różnicę w odbiciu. To wszystko było jednak w górnym zakresie i to jest solidna podstawa do dalszej pracy. Miał pan już medale mistrzostw świata w drużynie i na normalnej skoczni, a teraz doczekał się podium na dużej skoczni. - Brakowało mi medalu mistrzostw świata z dużej skoczni. Bardzo się cieszę, ze go zdobyłem. To jest fajna historia i pewnie na starość warto będzie to obejrzeć jeszcze raz. Pan się cieszył z medalu, ale obok stał Kamil Stoch, któremu do podium zabrakło niewiele. - Do samego końca wierzyłem, że stanę na podium razem z Kamilem Stochem. Rzeczywiście skok Ryoyu Kobayashiego był dużo krótszy i wydawało się, że wystarczy. Finalnie był jednak też przede mną, bo dostał dużo punktów za wiatr w plecy. Taki jest ten sport. Czasem decydują minimalne różnice. Nic się z tym nie zrobi. Szczególnie na takiej imprezie, w której liczą się tylko trzy pierwsze miejsca. W Planicy - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport