W polskiej drużynie w sobotnim konkursie w Planicy wystąpiły: Kinga Rajda, Paulina Cieślar, Anna Twardosz i Nicole Konderla. Niestety do awansu do ósemki zabrakło 23,1 pkt. Przed dwoma laty Biało-Czerwone były siódme w Oberstdorfie. Został zrobiony zatem krok w tył. O sytuacji w kobiecych skokach narciarskich w Polsce postanowiliśmy porozmawiać z Adamem Małyszem, prezesem Polskiego Związku Narciarskiego. MŚ w Planicy: Niemki ze złotym medalem, słaba postawa Polek Adam Małysz: zawierzyliśmy trenerom, ale szans nie było Był sens wysyłania czterech zawodniczek w skokach narciarskich na mistrzostwa świata do Planicy, skoro w sezonie były takie problemy z wynikami? - Długo się nad tym zastanawialiśmy, ale trenerzy przekonali nas, bo uznali, że jest szansa na walkę o ósemkę. To była jednak tylko szansa. I na tym się skończyło. Zawierzyliśmy trenerom, ale jak widać, tej szansy za bardzo nie było. Rozmawialiśmy z Nicole Konderlą i ona powiedziała, że tak naprawdę nigdy nie było dobrze ze skokami kobiecymi w Polsce, a po tych nadspodziewanie dobrych wynikach w Seefeld napompowano trochę balonik. - I muszę przyznać jej rację, bo Seefeld było bardzo napompowane. Tam wystąpiły dwie zawodniczki, które też nie skakały dobrze. Miały po prostu więcej szczęścia, bo wiemy, jakie tam były warunki. Powiem szczerze, że nie mam wielkiego pomysłu na to, co zrobić, by ruszyć do przodu kobiece skoki u nas. Wszystkiego już próbowaliśmy. Zastanawialiśmy się nad tym, czy nie lepiej byłoby ściągnąć zagranicznego trenera. Tylko do kogo? Kobiece skoki w Polsce uratuje zagraniczny trener? Myśli pan o topowych szkoleniowcach, czy kimś, kto zbuduje te skoki od podstaw? - Raczej musiałby to być topowy trener, który stworzyłby system szkolenia u kobiet. Wiemy, że to, co działa u mężczyzn, nie sprawdza się u kobiet. Trzeba zatem od początku zbudować system, który będzie funkcjonował. Problemem jest jednak to, że nie mamy za bardzo dziewczyn w skokach. Bardzo mocno chcemy zacząć pracę od Szkół Mistrzostwa Sportowego i to w każdej naszej dyscyplinie. Mam nadzieję, że to wypali. Jeśli to ruszy, to jest szansa na to, że skoki kobiet pójdą w górę. Do tego jednak też są potrzebni bardzo dobrzy trenerzy. Być może wolny będzie Zoran Zupancić, który prowadzi Słowenki. To za duże nazwisko? - Rozmawiałem z nim przed sezonem. Nie miał wtedy zamkniętych spraw w Słowenii. Poza tym chciał odpocząć, bo tak wykończyła go praca z kobietami. Do każdej zawodniczki trzeba podejść bowiem bardzo indywidualnie. W końcu wrócił do pracy ze Słowenkami, ale nie wiadomo, co będzie z nim dalej. Na pewno będziemy chcieli jakoś rozwiązać tę sytuację z trenerem kobiecej kadry. Rozmawiałem z wieloma trenerami i za każdym razem słyszałem, że takie problemy są w każdym kraju. Tyle że w tych innych krajach skoki kobiet jakoś wyglądają. U nas nie za bardzo. Trzeba usiąść i znaleźć kogoś, kto zbuduje u nas system. Są kandydaci? - Na razie nie. To musi być ktoś, kto jest rozpoznawalny w tym świecie skoków. Po to, by zawodniczki, ale też nasi trenerzy zawierzyli tej osobie. "Jeśli komuś nie będzie się podobało, to do widzenia" Problemem tej kadry jest to, że są w niej konflikty? - Najdziwniejsze jest to, że w związku słyszymy o konfliktach. Potem spotykamy się z dziewczynami, a one mówią nam, że nie ma mowy o żadnych konfliktach. W zasadzie twierdzą, że one z mediów dowiadują się o konflikcie. Po zakończonym spotkaniu widzimy jednak, że coś jest nie tak. Trudne to jest. Niepokojące było to, że już na początku sezonu nasze panie, zamiast trenować ze szkoleniowcem kadry, rozeszły się do swoich trenerów. Nie powinno być tak, że ktoś powinien mieć nad tym władzę? Trenerem kadry jest Szczepan Kupczak, ale tak naprawdę nie wiadomo było, za kogo on odpowiada. - Dokładnie tak jest. Dlatego od tej grupy odsunęliśmy Łukasza Kruczka, który jest koordynatorem w skokach narciarskich w PZN. Wszystko dlatego, że mocno pracował z Nicole. Było dużo nieporozumień, bo jednak pierwszym trenerem jest Szczepan Kupczak. Wydaje mi się, że został jednak niestety rzucony na głęboką wodę. Ledwo, co skończył karierę i został trenerem głównym. To nie zadziałało. Zresztą on sam przyznał, że za dużo wziął na siebie. Teraz wie, że na początku takiej drogi powinien zostać asystentem. Żałujecie zatem tego ruchu? - W jakimś stopniu tak, ale z drugiej strony, nie mieliśmy też innego wyjścia. Najgorsze jest to, że każda z tych zawodniczek chciałaby mieć swojego trenera. Znaleźć kompromis jest naprawdę bardzo trudno. Muszą się podporządkować i zapewnić, że chcą zajmować się skokami. Wtedy dopiero można sprowadzić kogoś, kto zrobi z tym porządek. Narzuci swój styl pracy i jeśli komuś nie będzie się podobało, to do widzenia. Co będzie zatem dalej ze Szczepanem Kupczakiem? - To trener, przed którym duże perspektywy. On potrzebuje jednak jakiegoś wzoru. Kogoś, kto nauczy go, jak być dobrym trenerem. On jest po AWF, więc ma podstawy. W przyszłości może to być naprawdę fajny trener. Przed sezonem prowadziliście intensywne rozmowy z Alexandrem Ponitnerem. On proponował też kilka nazwisk do kadry kobiety. Nie chcieliście z tego skorzystać? - To był plan Alexa, więc brzydko byłoby, gdybyśmy wykorzystali go, a jednak z nim nie podpisali umowy. Nie byłoby to fair. Byłem wtedy jeszcze dyrektorem i dostałem informację, by przystopować z szukaniem trenera do kobiet, bo nie wiadomo, czy będzie miał się kim zajmować. Dziewczyny bowiem bardzo często przebąkiwały o tym, że mogą zakończyć przygodę ze skokami, jeśli nie dostaną tego, co chcą. To podchodziło trochę pod szantaż. Mamy dyskomfort, bo nie mamy na tyle zawodniczek, by można było z nich wybierać. Ta drużyna, która przyjechała do Planicy, może nie przetrwać? - Jest takie zagrożenie. Moim zdaniem przede wszystkim trzeba inwestować teraz w te najmłodsze zawodniczki, by w przyszłości coś z tego mogło być. Nie możemy jednak też zostawić tych dziewczyn, które teraz są, bo one mają potencjał. Nicole i Kinga są blisko osiągania dobrych wyników. Może, gdyby przyszedł trener z zagranicy, to popatrzy na to wszystko z boku i powie nam, co robimy nie tak, bo my nie mamy już pomysłu. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport