Andrzej Klemba: Pan w bolidzie Formuły 1, Maciej Janowski na motocyklu, Adam Małysz i Jakub Przygoński w samochodach rajdowych, a do tego wyścigi na torze żużlowym. Działo się we Wrocławiu. David Coulthard, wicemistrz świata Formuły 1 z 2001 roku: Tak naprawdę to byłem pierwszy raz na stadionie żużlowym. Zresztą podczas tej wizyty w Polsce wiele rzeczy wydarzyło się po raz pierwszy. Między innymi pierwszy raz widziałem samolot lądujący na boisku footballu amerykańskiego, a potem z niego startujący. Do tego pojedynki między żużlowcem, a kierowcami rajdowymi i Formuły 1. Musiałem przylecieć do Polski, by to zobaczyć i tego doświadczyć. Przy okazji widziałem wiele entuzjazmu u ludzi, którzy przyszli na to wydarzenie. Cieszę się, że mogłem być częścią takiego wydarzenia. Rozrywka była na wysokim poziomie. Trwa sezon Formuły 1. Prowadzi Max Verstappen z Red Bulla, ale mocno naciskają kierowcy McLarena i Ferrari. Kto wygra? - To rzeczywiście wzywanie dla Red Bulla. To zawsze jest cecha Formuły 1, że jeden ucieka, a reszta goni. Nie jest łatwo być dominatorem przez tak długo okres jak teraz. Jesteśmy po kilku wyścigach i teraz zmieniamy na innego typu tor. Przed nami Montreal, gdzie jest bardzo szybkie i wymagające okrążenie. Choć prowadzi Max, to w tym roku rywalizacja jest bardzo mocna. Już pokazał klasę, ale rywale naprawdę niewiarygodnie mocno naciskają. Ale to dobrze dla wszystkich fanów Formuły 1. Verstappen, Charles Leclerc czy Lando Norris - kto wygra? - Niestety nie mam kryształowej kuli. Mistrzem świata jest Max i prowadzi w klasyfikacji generalnej. Wszystko jednak w rękach formułowego boga. Nie wiem, co jeszcze wydarzy się podczas wyścigów i jak będą reagować teamy. Startował pan w trzech największych teamach - Williamsie, McLarenie i Red Bullu. Brakowało tylko Ferrari. - Miałem też okazję, by startować jako kierowca Ferrari. Dostałem dwie oferty, ale ta z McLarena wydawała mi się wtedy bardziej korzystna. Tak wybrałem i spędziłem tam aż dziewięć lat. Nie wiem, czy aż tyle mógłby ścigać się w Ferrari. To też świetny team, ale poza całym romantyzmem związanym z nazwą, kierowca zawsze szuka takiego zespołu, z którym mógłby osiągnąć najwięcej. I to właśnie w McLarenie mi się udało. Widział pan we Wrocławiu tłumy, które przyszły oglądać wydarzenie z udziałem pan, Małysza, Przygońskiego i Janowskiego. W Polsce nie brakuje fanów motosportu, w tym Formuły 1. Niestety nie mamy polskiego kierowcy. Pan na pewno pamięta Roberta Kubicę? - Oczywiście, stałem koło niego na podium, kiedy wygrał swój jedyny wyścig Formuły 1 w Grand Prix Kanady w 2008 roku. Byłem wtedy trzeci i pamiętam, jak on wtedy celebrował to zwycięstwo. Był uważany za jednego z najszybszych kierowców, kiedy przyszedł do Formuły 1. Dorastał i ścigał się z innymi mistrzami. Jestem przekonany, że byłby w stanie wygrać więcej wyścigów Grand Prix i prawdopodobnie rywalizować o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. To tragiczne, że w wyniku wypadku podczas rajdu stracił później możliwość rywalizacji w Formule 1. Jak od pana czasów zmieniły się wyścigu Formuły 1. Czy rywalizacja nie stała się zbytnio uzależniona od analizy wideo i nakładania kar? - Każdy sezon to różne wyzwania. Rozwój technologii sprawił, że pod tym względem rywalizacja jest na najwyższym poziomie. Dlatego też dla kierowcy Formuły 1 to cały czas ogromne wyzwanie, ale wydaje mi się, że podobne do poprzednich lat. Gdyby teraz mógł jeździć Ayrton Senna i ścigać się z Maksem, to bylibyśmy świadkami niesamowitej walki. Oczywiście to tylko fantazja i nigdy tego nie zobaczymy. Rzeczywiście, w Formule 1 jest teraz dużo więcej kontroli, analiz ale także opinii na każdy temat. Wspomniał pan o Sennie. Po tragicznym wypadku to właśnie pan zastąpił Brazylijczyka w bolidzie Williamsa. To zapewne nie była łatwa rola? - Oczywiście, bo było niemożliwe, by zastąpić Sennę. To był najlepszy kierowca tego pokolenia. Okazja nadarzyła się dla mnie w dość tragicznych okolicznościach, ale nie mogłem zrobić nic innego, niż starać się jechać bolidem najlepiej jak potrafię. Właśnie minęło 30 lat od tragicznego wypadku Ayrtona. Takie jednak jest życie. Colin McRae zwykłe do mnie mawiać: "Jesteśmy tu w dobrym czasie, ale nie jest to nam dane na długo". Dlatego tak ważne jest cieszyć się z tego, co teraz mamy. I nie myśleć za dużo o emeryturze. Bo ona nadejdzie szybciej niż się spodziewamy. Rozmawiał Andrzej Klemba