Do końca roku kierowcom Formuły 1 pozostało już ledwie sześć wyścigów. Na pole position do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej zdaje się być w tym momencie Max Verstappen, a więc obrońca tytułów z poprzednich trzech sezonów. Za jego plecami czai się Lando Norris z McLarena. Historyczny sukces Roberta Kubicy. Polak świętuje, kolejny tytuł na koncie W weekend między 18 a 20 października kierowcy przenieśli się za ocean, a konkretnie do USA na tor w Austin, gdzie rok temu wygrał właśnie Verstappen, a drugi był Norris. Na papierze wszystko zapowiadało, że znów między tą dwójką rozegra się walka o zwycięstwo. Charles Leclerc najlepszy w USA! Verstappen trzeci Tym bardziej, gdy spojrzymy na wyniki kwalifikacji. Te wygrał bowiem kierowca z McLarena i to on do niedzielnego wyścigu podchodził, startując z pole position. Za jego plecami czaił się jednak lider klasyfikacji generalnej, a przed nimi 56 okrążeń, na których wszystko mogło się wydarzyć. Max Verstappen uderzył pięścią w stół, ależ wynik. Zadecydowało 0,012 sekundy Po starcie nic się w tej kwestii nie zmieniło, wciąż to Norris był na prowadzeniu i próbował wypracować sobie jakąś przewagę nad peletonem. Po jakimś czasie na czoło wyścigu nieco niespodziewanie wysunął się duet Charles Leclerc oraz Carlos Sainz, a Norris i Verstappen jechali kilkanaście sekund za nimi. Ostatecznie właśnie w takim składzie kierowcy wjechali na metę i to Leclerc niespodziewanie wygrał całą rywalizację, inkasując 25 punktów. Drugie miejsce przypadło Sainzowi, a trzecie Verstappenowi. Tym razem Norris na podium nie wjechał, a do zwycięzcy stracił ponad 20 sekund.