Impreza ta przed pandemią koronawirusa była jednym z największych wydarzeń sportowych na świecie. Na trybunach "na żywo" oglądało ją nawet 270 tysięcy widzów. Wyścig Indy 500, który organizowany jest od 1911 roku, odbywa się w ostatnią niedzielę maja na dystansie 500 mil. Kierowcy mają do przejechania 200 okrążeń. W latach 1950-1960 wyścig był jedną z eliminacji mistrzostw świata Formuły 1. Tradycją Indy 500 jest zwyczaj, że na podium zwycięzca zamiast potężnej butelki szampana dostaje do wypicia butelkę... mleka. Zwyczaj ten w 1933 roku wprowadził po raz pierwszy Louis Meyer. Na stałe znalazł się w programie lata później. Od tej pory z kilkoma wyjątkami (głównie w latach 40. i 50. ubiegłego wieku) obowiązuje do dzisiaj. Od 1956 roku tylko jeden kierowca z niego się wyłamał. To Brazylijczyk Emerson Fittipaldi, który w 1993 roku wypił na podium butelkę soku pomarańczowego. W trójki kierowców F1, którzy pojadą w nadchodzącą niedzielę, Montoya i Sato mają już w dorobku po dwa zwycięstwa. Kolumbijczyk wygrał w 2000 i 2015 roku, natomiast Sato był najszybszy w 2017 i 2020. Montoya w latach 2001-2006 jechał łącznie w 95 wyścigach F1 w zespołach Williams i McLaren. Siedem razy zwyciężył. Sato natomiast w latach 2002-2008 zaliczył w F1 92 starty w Grand Prix w barwach ekip BAR, Jordan i Super Aguri, ale tylko raz w 2004 roku jako kierowca teamu BAR stanął na podium, był trzeci w GP USA. W tym roku obaj nie są chyba jednak w optymalnej dyspozycji, w kwalifikacjach Kolumbijczyk był 24., a Sato 15. W tym roku w kwalifikacjach najlepiej z trójki kierowców F1 wypadł Ericcson. W latach 2014-2018 Szwed wystąpił w 97 wyścigach Grand Prix w zespołach Caterham, Sauber i Alfa Romeo, ale nigdy nie stanął na podium. Za to do niedzielnego wyścigu Indy 500 wystartuje z 9. pola. Montoya i Sato nie są jedynymi kierowcami Formuły 1, którzy odnieśli sukces w Indy 500. W USA wygrywali także Jacques Villeneuve (1995), Emerson Fittipaldi (1989 i 1993), Graham Hill (1966), Eddie Cheever (1998), Jim Clark (1965) oraz Mario Andretti (1969).