Kwalifikacje do sześciogodzinnego wyścigu WEC na belgijskim torze SPA zakończyły się bardzo dobrze dla Ferrari, w którym to jeździ Robert Kubica. Ferrari zajęło bowiem trzy pierwsze miejsca, a sam 40-latek ukończył rywalizację na drugiej lokacie. Robert Kubica porzucił edukację w młodym wieku. Takie ma wykształcenie - Myślę, że to była dobra sesja kwalifikacyjna. Startujemy z pierwszego rzędu, podobnie jak na Imoli. To zawsze pozytywna sprawa, która pozwala nam patrzeć na wyścig z optymizmem. Chcę pogratulować całemu zespołowi bo forma na torze była dziś bezbłędna - mówił wówczas Kubica, cytowany przez portal "powrotroberta.pl". Awaria samochodu Kubicy. Walki o czołowe miejsca nie było Przed sobotnim wyścigiem Ferrari dostało poważny cios po ocenie mocy samochodów zespołu z Kubicą w składzie, dokonanej przez władze WEC oraz FIA. Pojazdy włoskiej ekipy zostały bowiem dociążone aż dwunastoma dodatkowymi kilogramami. Autom Ferrari odjęto także aż 19 kW z mocy poniżej 250 km/h. Oscar Piastri umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji. Udana pogoń za Verstappenem Wyścig nie układał się więc dla zespołu Ferrari. Już po kilkudziesięciu minutach jasne było, że nie ma szans na dobry wynik na torze SPA. Rywalizację w barwach samochodu Ferrari #83 zaczął Phil Hanson. Młody Brytyjczyk z każdą kolejną minutą coraz gorzej czuł się na torze i tracił kolejne lokaty. Po godzinie jazdy był dopiero 17. ze stratą dwóch okrążeń. Jak się okazało przyczyną była awaria turbiny, która nie dała za wygraną i niestety Ferrari musiało sprowadzić swój samochód do garażu. Po 35 okrążeniach AF Corse naprawiło swoje auto i po nieco ponad czterech godzinach czekania na torze pojawił się Robert Kubica. Celem nie była oczywiście walka o czołowe pozycje, a przejechanie 70% wyścigu, aby otrzymać punkty do aut niefabrycznych, a także przetestować samochód przed 24h Le Mans. Ostatecznie Kubica zajął oczywiście ostatnie - 32. miejsce.