W tym legendarnym i jednym z najtrudniejszych rajdów Przygoński startuje od 2009 roku. Najpierw ścigał się na motorze - w 2014 roku zajął najwyższe - szóste - miejsce. Dwa lata późnej przesiadł się na samochód. W 2019 i 2021 roku był tuż za podium - zajął czwartą lokatę. Za pierwszym razem do trzeciego miejsca zabrakło zaledwie 36 minut, a za drugim półtorej godziny. Tylko jeden Polak w kategorii samochodów był lepszy - Krzysztof Hołowczyc był trzeci w 2015 roku. Przez organizatorów Przygoński jest już określany jako "legenda Dakaru". Tak nazywani są kierowcy, którzy startowali co najmniej dziesięć razy w tym rajdzie. W 2023 roku Polak był siedemnasty i był to jego najsłabszy wynik od kiedy przesiadł się do samochodu. W tym roku nie wystartował i, jak zdradza Interii.pl, zabraknie go też w stawce na 2025 rok. Mógłby wystartować, ale celem nie jest ukończenie Dakaru, ale właśnie wejście na podium. - Realnie nie ma takiej możliwości bym pojechał w Dakarze w 2025 roku - przyznaje Przygoński. - Przejechać ten rajd oczywiście jestem w stanie, ale żeby walczyć o podium, potrzebne jest dużo startów przed i bycie w takim ciągu startowym. Ale na Dakar wrócę - zapewnia. Jakub Przygoński: Nie porzuciłem marzeń o podium Rajdu Dakar Przygońskiemu chodzi o starty np. w Pucharze Świata FIA w rajdach terenowych, w którym triumfował w 2018 roku (a rok wcześniej był drugi). I właśnie po tym sukcesie na początku kolejnego roku zajął czwarte miejsce w Dakarze. - Nie zarzucam tych planów sportowych. Żeby myśleć o podium na Dakarze, a właściwie już tylko to jest moim celem, potrzebny jest rozbudowany terminarz startów w innych imprezach. Chodzi o to, by właściwie przygotować się do tego rajdu - podkreśla Przygoński. Polak właśnie pracuje nad trzyletnim planem. Ma sprawić, że w końcu spełni marzenie i stanie na podium Dakaru. - Wciąż jestem młodym zawodnikiem na tle dakarowej czołówki [tegoroczny zwycięzca Carlos Sainz ma 62 lata - przyp. red.]. W tej kwestii nic nie stoi wiec na przeszkodzie. Trzeba jednak zebrać odpowiedni budżet, by zaatakować - dodaje Przygoński. Zanim rozpocznie realizację planu kierowca bierze udział w różnych wydarzeniach - m. in. pokazuje się w zawodach driftowych, a także wziął udział w imprezie zorganizowanej przez żużlowca Macieja Janowskiego we Wrocławiu. Tam ścigał się z nim na torze żużlowym, ale także była konkurencja właśnie driftowa. - Do tej pory nie miałem nawet okazji stanąć na takim torze. W pewnym sensie bardzo blisko jest od żużla do driftu. To dwa pojazdy - motocykl i samochód, które muszą jechać w uślizgu, ale robić to też jak najszybciej - uważa Przygoński. - Gdybyśmy mieli auto właśnie stworzone pod taki tor, to rywalizacja mogłaby być bardziej zacięta. A ja jechałem samochodem przystosowanym do jazdy po asfalcie, na którym przyczepność jest dużo wyższa. Za to w przyjazdach na precyzję pokazałem na czym polega drift. Przy bardzo dużej prędkości jestem w stanie trafić co do centymetra w odpowiedni sektor. To udało się pokazać kibicom.