Wojciech Kulak, Interia: Twoja kariera rozwija się w imponującym tempie. Po triumfie we włoskiej F4 zasadzie z tygodnia na tydzień przybywa ci nowych fanów. Odczuwasz w życiu codziennym rosnącą popularność? Kibice w rodzinnej miejscowości rozpoznają cię na ulicy, czy na to jeszcze za wcześnie? Kacper Sztuka, kierowca MP Motorsport w F3, członek akademii Red Bulla: - Tak, to prawda, fanów przybywa z każdym tygodniem. Natomiast nie odczuwam tego w jakimś dużym stopniu w prywatnym życiu. Na ten moment myślę, że ta popularność nie jest aż tak duża, żeby ludzie podchodzili masowo do mnie na ulicy i prosili na przykład o zdjęcie. Takie sytuacje oczywiście już się zdarzają, ale nie jest to częste i wciąż mogę cieszyć się prywatnym życiem w porównaniu do kierowców Formuły 1, którzy są od razu rozchwytywani. Ja jeszcze nie jestem rozpoznawalny na takim poziomie, więc nie mam takich problemów. W sezonie 2024 zadebiutowałeś w Formule 3. Jak trudny był trudny przeskok z F4 do właśnie tej serii? Co stanowiło dla ciebie największe wyzwanie? - Przeskok z Formuły 4 do Formuły 3 jest na pewno dużym wyzwaniem i potrzeba kilometrów przejechanych w tym aucie, aby przyzwyczaić się do nowych mechanizmów, bo tak naprawdę wszystkiego trzeba nauczyć się od nowa. Na razie za mną dwie trudne rundy, gdzie przed nimi nie miałem tak naprawdę zbyt wiele okazji do pojeżdżenia. Przygotowania do tego sezonu rozpocząłem dopiero po zakończeniu startów w F4, gdzie inni zawodnicy debiutujący w tym roku już od połowy tamtego sezonu przygotowywali się intensywnie do tego sezonu. Trzeba patrzeć na cały sezon. Za nami dwie pierwsze rundy na zupełnie nowych torach poza Europą, do których nie jestem przyzwyczajony oraz nowe auto. Myślę, że sezon będzie można ocenić dopiero po ostatniej rundzie - po tym, jaką pracę w trakcie wykonamy wspólnie z zespołem MP Motorsport i gdzie finalnie skończymy. Chciałbym też zapytać o atmosferę panującą wewnątrz juniorskich teamów. Każdy z was walczy przecież o Formułę 1. Przez to traktujecie się bardziej jak rywale czy jesteście dla siebie kolegami i pomagacie sobie nawzajem? - Tak naprawdę w zespole jesteśmy kolegami, wychodzimy razem na kolacje i spotykamy się poza torem. Na torze atmosfera też jest dobra. Oczywiście zdarzają się sytuacje, nie tylko teraz, ale też w ciągu całej mojej kariery, że dochodzi do jakichś tarć i napiętych chwil, ale generalnie mamy koleżeńskie relacje. Ja trafiałem zawsze na kolegów w zespołach, z którymi było łatwo się dogadać. Mimo, że walczymy między sobą zacięcie na torze i może walczymy o ten sam fotel w Formule 1, to poza torem mamy normalne relacje jak u nastolatków. Od kilku miesięcy jesteś dumnym członkiem akademii juniorskiej Red Bulla. Długo byłeś w szoku po tym jak otrzymałeś telefon z austriackiego giganta? Dla każdego młodego kierowcy musi być to niesamowita sprawa i zarazem spełnienie marzeń z dzieciństwa. - Tak, dołączenie do Red Bull Junior Team jest dla mnie spełnieniem marzenia i czymś, na co bardzo długo czekałem. Bardzo się cieszę, że Red Bull docenił w ten sposób moje wyniki z zeszłego sezonu i postanowił zadzwonić do mnie w sprawie akademii zespołu Formuły 1. Jakie pozafinansowe korzyści daje ci współpraca z Red Bullem? Masz na przykład dostęp do ich specjalistów, którzy pomagają ci w treningach i innych tego typu rzeczach, bez których ciężko o dobre wyniki? - Oczywiście poza tym, że jestem z tego bardzo dumny i bardzo cieszę się z możliwości dołączenia do tak utytułowanego zespołu, to jest to przede wszystkim ogromne wsparcie i pomoc w trakcie sezonu. Szczególnie w kluczowym momencie przesiadki z Formuły 4 do Formuły 3, gdzie bardzo pomagają w wytłumaczeniu i trenowaniem aspektów, które pomagają w szybszym przestawieniu się do F3. To jest ta najważniejsza, praktyczna pomoc w juniorskim zespole, która procentuje na torze. Jeżdżąc dla ekipy juniorskiej Red Bulla reprezentujesz ten sam team co Max Verstappen. Rozmawiacie czasem ze sobą czy nie pozwala na to brak czasu? Niedawno widziałem, że startowaliście w tym samym wirtualnym wyścigu. - Jeśli chodzi o kierowców Formuły 1, to nie rozmawiamy z nimi. Najczęściej są w innym padoku niż my i są w innych miejscach na weekendzie wyścigowym. Nie minąłem też żadnego z nich w fabryce Red Bull Racing, więc myślę, że nie zdarza się to zbyt często, aby kierowcy juniorskich serii spod skrzydeł Red Bulla mieli taką okazję. Natomiast z kierowcami Formuły 3 i Formuły 2 zawsze jest wolna chwila do zamienienia chociaż kilku zdań. Z wieloma znam się też z poprzednich lat startów w innych seriach. Więc z innymi zawodnikami Red Bull Junior Team tak, ale z zespołem Formuły 1 nie mamy zaplanowanych spotkań czy innych form kontaktu. Kacper Sztuka dzieli tor z kierowcami F1 Za tobą dwa pełne weekendy w F3. Jest to seria towarzysząca Formule 1, więc musicie dzielić garaże z najlepszymi kierowcami świata. Jak to w praktyce wygląda? - Formuła 3 zazwyczaj ma swoje garaże - a bardziej namioty, które są ustawione w innej części toru, w innym padoku niż Formuła 1. Zazwyczaj wygląda to tak, że przed startem wyścigów lub innych sesji przejeżdżamy na oponach deszczowych do pit-lane F1 i tam dopiero zakładamy slicki, na których się ścigamy. Każdy kierowca ma zarezerwowane miejsce przy określonym garażu Formuły 1, na każdej rundzie to miejsce się różni. Nasi inżynierowie wtedy korzystają z monitorów, których używają szefowie zespołów F1 przy prostej startowej, ale mechanicy nie wchodzą do garażów, tylko czekają na rozwój wydarzeń przed nimi. W Bahrajnie oraz Australii podczas jednego weekendu jeździły F1, F2, F3. Nie robi się wtedy chaos? - Nie powiedziałbym, że robi się chaos. Wszystko jest dobrze zaplanowane. Harmonogram jest napięty, ale do tej pory wszystko odbywało się bez opóźnień, więc od strony organizacji jest wszystko zrobione dobrze. To, co jest ciekawe przy okazji weekendów Formuły 1, a czego nie doświadczyłem wcześniej w mojej karierze: gdy Formuła 1 wyjeżdża na tor po naszym treningu, to później w czasie kwalifikacji F3 zmienia się asfalt, jest dużo bardziej nagumowany, zmienia się mocno przyczepność, a co za tym idzie, także balans auta jest inny. Mimo, że patrzymy głównie na naszą pracę, to fakt, że jeździ między naszymi sesjami Formuła 1, mocno komplikuje sprawę naszym inżynierom, bo to wpływa na nasze kwalifikacje i wyścigi. Mnóstwo osób podczas długich podróży na inny kontynent nie potrafi się przestawić do nowej strefy czasowej. Za tobą ściganie w Australii. Narzekałeś na jetlag, czy miałeś receptę na to, jak sobie z nim poradzić i nie cierpiałeś za bardzo na Antypodach? - Jeżeli chodzi o jetlag, to byłem przeszkolony w Red Bull Junior Team, jak do tego najlepiej podejść i jak się dostosować. Szczerze, to ciężki był tylko pierwszy dzień z uwagi na zmęczenie, ale już drugiego dnia byłem w pełnej formie, a miałem na to w sumie 5 dni. Wsiadając do auta w piątek, byłem już w pełni przestawiony i nie był to problem. Tak samo wracając do Polski, od razu na drugi dzień już się przestawiłem. Dlatego myślę, że w przypadku jetlagu dobrze potrafię zarządzać tymi zmianami czasowymi, więc to dobry znak. Co najbardziej chciałbyś poprawić po pierwszych dwóch rundach tegorocznego sezonu? Kibice zwracają choćby uwagę na starty. To obecnie twój największy mankament? - Najbardziej chciałbym poprawić kwalifikacje. Później, gdy się startuje ze środka stawki, to oczywiście można przebić się o pięć pozycji na starcie, ale wiąże się to z dużym ryzykiem i szybko się kończy w żwirze poza torem. Ważniejsze, niż przebicie się na 16. miejsce z 24. w Bahrajnie, było dla mnie przejechać wyścig, nauczyć się zarządzania oponami i wyciągnąć z tego doświadczenie na kolejne rundy, bo nie zamierzam walczyć o jeden punkt w wyścigu za 10 miejsce, tylko celem jest bycie w kwalifikacjach w pierwszej dwunastce i punktować, stawać na podium, a finalnie wygrywać. Dlatego kwalifikacje są priorytetem na ten moment. Wiemy, co musimy poprawić od strony kierowców w zespole, jak i w samochodzie. Mamy teraz testy w Barcelonie, które na pewno dobrze wykorzystamy. Spróbujemy poprawić ustawienia i jeszcze lepiej zgrać je z całym zespołem. To teraz odwrócę poprzednie pytanie. Co twoim zdaniem najlepiej ci wychodzi w sezonie 2024? Z czego jesteś najbardziej dumny? Oglądając wyścigi zauważyłem, że kapitalnie walczysz na dystansie. Bardzo rzadko odpuszczasz, cechujesz się ogromną odwagą. - Myślę, że do tej pory najlepiej radziłem sobie w środkowej fazie wyścigów, gdzie niektórzy kierowcy zaczynają tracić przyczepność przez zbyt duże zużycie opon. Ja zazwyczaj wtedy zyskiwałem. Jednak jak już mówiłem, to inaczej wygląda, gdy startuje się z pierwszych miejsc, a inaczej, jak rusza się z dalszych pozycji. To jest inna walka, inni kierowcy wokół i na inne rzeczy zwraca się uwagę. Mimo, że pozytywy są, to staram się teraz wyleczyć przede wszystkim te słabsze strony. Egazmin maturalny na horyzoncie. Nie ma chwili spokoju Czeka cię teraz dosyć długa przerwa, ponieważ kolejna runda odbędzie się dopiero w maju. Jak obecnie wygląda twój codzienny dzień? Masz rozpisane jakieś treningi, by być przygotowanym na nadchodzące obciążenia? - Teoretycznie tak, jest długa przerwa do Imoli. Ale z drugiej strony mamy oficjalne testy w Barcelonie przez 3 dni, więc jest to tak naprawdę wyjazd na 4-5 dni. Do tego sesje na symulatorze w Red Bullu i drugim od MP Motorsport w Holandii. Później kolejny raz symulator przed wyścigiem w Imoli i oczywiście jeszcze egzamin maturalny w moim przypadku, do których intensywnie się przygotowuję. Pomiędzy tym treningi, siłownia i symulator w domu. Jak widać, jest tego sporo, a teoretycznie jestem w domu. Plan jest napięty cały czas przez ciągłe wyjazdy i przygotowania do matury, do której się szczególnie przykładam, ale nie odkładam na bok rutyny sportowca. Cieszysz się, że niebawem rozpocznie się wreszcie europejska część sezonu? Znasz pewnie z włoskiej F4 kilka torów, więc teoretycznie powinieneś mieć zdecydowanie łatwiej. - Tak, cieszę się, że jedziemy do Europy. Tę część sezonu nazywam drugim sezonem, bo pierwsze dwa wyścigi są czymś wyjątkowym i oczywiście fajnym. Wyjazd do Australii był naprawdę interesujący i do Bahrajnu, który jest specyficzny. Cieszę się, że mogłem tam pojechać. Natomiast szczerze mówiąc, ściganie się tam wygląda inaczej, niż w Europie. Tamtych torów nie znałem i asfalt mocno różnił się w Bahrajnie od tego na europejskich torach. Melbourne to był mój pierwszy kontakt z torem ulicznym. Jadąc do Europy, czuję się pewniej i wiem, że znam tory. Wiem, na których z nich idzie mi dobrze, co robić w konkretnych zakrętach, aby jechać szybko. Dlatego jestem pozytywnie nastawiony. Jaki jest twój cel na wspomnianą europejską część sezonu? - Będziemy ciężko pracować, aby uzyskać dobre wyniki. Tak, jak mówiłem od początku sezonu, celem jest czołowa dwunastka w kwalifikacjach. Nie udało się to na pierwszych dwóch rundach, natomiast jadąc do Europy, ten cel pozostaje bez zmian. Stabilne rezultaty w kwalifikacjach, a potem dobra jazda w wyścigach. O to drugie się nie martwię, bo wiem, że wraz z zespołem poradzimy sobie. Moje osobiste oczekiwania na europejską część sezonu są na pewno duże, chcę pojechać dobre wyścigi i przywozić dobre punkty.