Drugi wyścig włoskiej Formuły 4 zaczął się od sporego zamieszania. Już po połowie pierwszego okrążenia na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, a po chwili dyrekcja zarządziła czerwoną flagę. Wszystko z powodu sporego zamieszania - pięć aut znalazło się poza torem, a trzech zawodników musiało zakończyć rywalizację. Pozostali zjechali do alei serwisowej, w której oczekiwali na zakończenie prac służb porządkowych. Na samym starcie Kacper Sztuka - tak jak w wyścigu o 11:00 - nie nabrał wielkiej prędkości, ale obronił pierwszą pozycję przed Tuukką Tapponenem (członkiem akademii Ferrari) i Ugo Ugochukwu. Ten drugi spadł nawet o lokatę niżej, na czwartą. To mogło być ważne, bo Amerykanin tracił do prowadzącego w klasyfikacji generalnej Polaka 11 punktów, a wicelider Arvid Lindblad (junior Red Bulla) - 9,5 "oczka". Okazało się jednak, że dyrekcja zdecydowała się na restart z ustawieniem z kwalifikacji, ale nie z pól, lecz lotny (za safety carem). Powrót do zmagań nastąpił dopiero po 38 minutach od ich przerwania. Nie było żadnej niespodzianki, czołowi kierowcy utrzymali swoje miejsca. Kilka minut później zaczęło się jednak robić ciekawiej. Ugochukwu ponownie spadł na czwarte miejsce, wyprzedził go Brando Badoer. Z kolei Sztuka zaczął budować przewagę nad Tapponenem, po kilku okrążeniach miał już 2,6 sekundy zapasu, pokazując świetne tempo. Włoska F4: Kacper Sztuka mistrzem po zwycięstwie na Vallelundze W tym czasie na torze doszło do kolejnego incydentu - jeden z zawodników musiał zatrzymać bolid za nawrotem, ale dyrekcja nie zdecydowała się na wypuszczenie samochodu bezpieczeństwa. 17-latek urodzony w Cieszynie ze spokojem dowiózł wygraną do mety i zapewnił sobie tytuł mistrzowski! Ugochukwu dojechał czwarty, co zwiększyło jego stratę w "generalce" do 28 punktów. Za zwycięstwo przyznaje się 25, więc niedzielny wyścig (start o 11:00) jest w tym kontekście już bez znaczenia. Kierowca US Racing został mistrzem w swoim trzecim sezonie we włoskiej F4. To z pewnością wielki dzień w historii polskich sportów motorowych.