W większości Europy zawody sportowe wciąż odbywają się bez udziału kibiców, ale na innych kontynentach trybuny powoli się wypełniają. W marcu mecz krykieta w Melbourne obejrzało 51 723 widzów, z kolei na spotkanie futbolu amerykańskiego w stanie Alabama wpuszczono 47 218 fanów. Jeśli zostanie zrealizowany plan Indianapolis Motor Speedway (IMS), gospodarza wyścigu, padnie zdecydowany rekord ostatnich kilkunastu miesięcy - od momentu, gdy rozpoczęły się ograniczenia związane z koronawirusem. "Ta impreza i to miejsce mają ogromne znaczenie dla tych, których widujemy i słyszymy tu na co dzień - czy są to fani Hoosiers (drużyny bejsbolowej z Indianapolis - red.), czy wyścigów samochodowych. Czujemy się odpowiedzialni za ochronę i rozwijanie tej spuścizny. Jesteśmy gotowi na kolejny krok w przywracaniu (funkcjonowania) ekonomii. Duża część tego miasta napędzana jest przez sport, który był zamknięty przez tak wiele miesięcy" - powiedział Mark Miles, prezes firmy Penske Entertainment, zarządzającej zarówno torem w Indianapolis, jak i serią IndyCar. Kibice mają być wpuszczani na obiekt każdego dnia, w którym pojawią się na nich auta - tj. od 15 maja. Nie będą dostępne bilety z kategorii ogólnego dostępu (bez przydzielonego miejsca), zamknięte też będą niektóre trybuny, nie będą odbywać się żadne koncerty ani inne imprezy towarzyszące. W planach jest także sprawdzanie temperatury ciała każdej wpuszczanej osoby, ma obowiązywać nakaz zasłaniania twarzy i nosa. Kibice będą mieli za to możliwość otrzymania szczepionki. Na terenie IMS do tej pory zaszczepiono już ok. stu tysięcy osób. "Najwyższy czas, żeby kibice powrócili na największy tor wyścigowy na świecie, skoro realizowany jest ten plan bezpieczeństwa" - skomentował gubernator Indiany Eric Holcomb.