Wojciech Kulak, Interia Sport: Twoja przygoda ze sportami motorowymi rozpoczęła się od kartingu. Dzięki niemu łatwiejsze było przejście do bolidów jednomiejscowych? Tymek Kucharczyk, trzeci zawodnik GB3 2024: Karting jest pierwszą i najlepszą drogą dla kierowców. Mogą oni w nim rozwijać swoje umiejętności, nabywać stopniowo doświadczenie, obyć się w rywalizacji z innymi zawodnikami. Teraz tak naprawdę już nie ma przypadków zawodników na poziomie, którzy nie wywodziliby się z kartingu. Wszyscy muszą przejść ten etap. Dlatego śmiało mogę powiedzieć, że karting nauczył mnie najwięcej. Bardzo dobrze go wspominam. Nawyki wyrobione podczas startów w kartingu przydają się obecnie? Myślę, że wszystkiego czego nauczyłem się w kartingu mogę użyć w bolidach. Różni się trochę styl jazdy, ale podstawy są zachowane. Są cztery koła, kierownica, pedał gazu oraz hamulca. Różnią się tylko niuanse. Trzeba dostosować na przykład styl jazdy pod konkretne auto. Karting to konieczna baza, by później mieć ułatwione zadanie. Dużo szybciej człowiek może zaadaptować się w bolidach jednomiejscowych, gdy już ma te pewne nawyki z kartingu. Za tobą już drugi sezon w ramach brytyjskiej Formuły 3. Zająłeś miejsce w ścisłej czołówce, bo zmagania ukończyłeś na najniższym stopniu podium. Jesteś z siebie zadowolony? Za mną solidny sezon. Trzecie miejsce jest bardzo dobre, ale mimo wszystko to nie jest nadal to, czego po sobie bym oczekiwał. Pojawiło się parę błędów. Spokojnie miałem szansę na walkę o tytuł mistrzowski. Przez chwilę nawet prowadziłem. Kulminacja tych małych błędów spowodowała, że skończyłem zmagania na trzeciej pozycji. Nie zmienia to faktu, że byłem bardzo szybki w większości weekendów. Liczyliśmy się w walce o triumf do ostatniej rundy. Po tym sezonie mam trochę szerszy obraz. Wcześniej starałem się cały czas jeździć na maksa. W każdym weekendzie chciałem dać z siebie więcej niż sto procent. Dziś jednak wiem, że mistrzostwa nie wygrywa najszybszy zawodnik, ale ten, który zdobywa największą liczbę punktów. I tego właśnie mi trochę zabrakło, tej konsekwencji. Co możesz powiedzieć na temat samochodów używanych w GB3? Te bogatsze zespoły mają przewagę, podobnie jak ma to miejsce w Formule 1? Wszystkie serie aż do F1 szczycą się tym, że są równe osiągi, że są identyczne samochody. W praktyce jest tak, że lepsze zespoły mają przewagę w detalach, lepiej ogarniają niektóre tematy. Lepiej rozumieją samochód i wiedzą co dokładnie mają poprawić. Posiadają więcej dokładnych danych, lepszych kierowców, którzy doskonale wiedzą jak "pobawić" się ustawieniami. Lepsze zespoły to również większy profesjonalizm. Niedawno zakończony sezon spędziłeś w Hitechu. Chyba lepiej trafić nie mogłeś? Według mnie Hitech, w którym jeździłem, był najbardziej profesjonalnym zespołem w GB3. Owszem, zdarzyły się problemy w niektórych rundach, ale i tak trzymaliśmy jako zespół równą formę. To, plus ciężka praca wielu osób, zaowocowało walką z najlepszymi w każdym weekendzie. Hitech bardzo poważnie traktuje rywalizację bolidów jednomiejscowych. Jest obecny w najważniejszych seriach, od F4 po F3 i F2. To świadczy o ogromnej klasie zespołu. Wasze wyścigi cieszyły się sporą popularnością wśród kibiców? To nie jest seria towarzysząca Formule 1, ale i tak byłem bardzo mile zaskoczony ile osób przyjeżdżało na weekendy podziwiać nas w akcji. Jeździliśmy razem z brytyjską serią GT. Kibiców z tego powodu było naprawdę sporo. Atmosfera wielkiego święta była choćby na torach typu Brands Hatch, Oulton Park czy Silverstone. Na trybunach można było zobaczyć też sporą grupę polskich fanów. Jestem im bardzo wdzięczny za takie wsparcie. Zawsze z dumą spoglądałem na biało-czerwone flagi. My jako kierowcy staraliśmy się odwdzięczać, dając jak najlepsze show. Chociaż tak mogliśmy im podziękować. Jedna z rund odbyła się choćby na legendarnym Silverstone. Dla ciebie zawody na tak kultowym obiekcie są czymś specjalnym czy nie zwracasz uwagi na tego typu detale, jesteś maksymalnie skoncentrowany na wyniku? Silverstone jest już takim torem nowoczesnym. Znajduje się tam dużo wybetonowanych obszarów. Dzięki temu margines błędu jest duży. Ja wywodzę się z takich typowo motorowych torów. Pierwszy rok jeździłem w hiszpańskiej F4 i na tamtejszych obiektach można pozwolić sobie na zdecydowanie więcej, jest większy margines błędu. Można na nich spokojnie "cisnąć", znajdować te limity. Dlatego właśnie przejście na typowo brytyjskie tory zrobiło na mnie wrażenie. Jeździ się tam na kompletnym limicie i masz z tyłu głowy, że nawet najmniejszy błąd może skończyć się wylądowaniem w bandzie. Takie obiekty pobudziły mój respekt. Człowiek jedzie i wie, że musi dać z siebie wszystko, ale tuż za rogiem czeka ściana, która "zgrania" zawodników. Tory takie jak Silverstone są bardzo fajne, ponieważ są szybkie. Mnie, jako kierowcę, jednak urzekły te tory bardziej klasyczne. Wspominałeś wcześniej o kibicach z Polski. Internauci z kraju nad Wisłą robią tobie ostatnio fantastyczną reklamę w mediach społecznościowych. Dzięki nim stałeś się chyba obecnie jednym z najbardziej popularnych kierowców młodego pokolenia w Europie. Dla mnie to znaczy naprawdę wiele. Jestem im wdzięczny za całą sytuację. Śledzę na bieżąco co dokładnie się dzieje. Zrobił się gigantyczny szum medialny, a to pozwala nam prowadzić rozmowy z potencjalnymi sponsorami oraz partnerami. Chciałbym też jednak zaapelować do internautów, by nie robić tego zbyt nachalnie, żeby po prostu aż tak nie męczyć tych firm. Tym po prostu nic nie osiągniemy. Rozgłos jest jednak bardzo potrzebny, żebyśmy po prostu zrobiło się trochę więcej szumu, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dzięki temu za mną kilka wystąpień w różnych programach na żywo oraz telewizjach śniadaniowych. To właśnie efekt działań medialnych kibiców. Odbyłeś już sporo rozmów z potencjalnymi firmami? Nie da się tego dokładnie określić. Jest odzew z naprawdę różnych firm, rozmowy są stale prowadzone. Ciężko nawet oszacować dokładną liczbę. Nie mogę też zdradzić większych szczegółów, bo każda sytuacja jest inna. Do niektórych firm wysyłane są wnioski sponsoringowe, do niektórych zwracamy się drogą mailową. Każdy wymaga indywidualnego podejścia. Testy F3 już przepadły. Tymek Kucharczyk wciąż nie przestaje wierzyć Ostatnio z twoich ust padły niepokojące słowa związane z tym, że obecnie nie stać cię na wzięcie udział w przedsezonowych testach F3. Jest aż tak źle? Znaczenie testów jest gigantyczne. Poznaje się wtedy samochód, środowisko, zespół od środka. Niestety nie udało sie na nie pojechać, mimo, że było naprawdę blisko. W tej chwili walczymy o udział w sezonie. Jeszcze są testy pozasezonowe, takie nieoficjalne. Wtedy wsiada się do starszych bolidów F3, czy do samochodu zbliżonego do osiągów prezentowanych przez auta tejże serii. Istnieją więc inne opcje na poznanie torów i całej otoczki, ale nie ukrywam, że oficjalne testy F3 to jest prawdziwa esencja tego wszystkiego. Każdy kilometr jest bardzo ważny. Sporo kosztuje jedna wizyta na torze? Wszystko zależy od konkretnego zespołu. Każdy team do sprawy podchodzi nieco inaczej. Dostałem kilka dobrych ofert na testy przedsezonowe, to wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy euro. Kwoty są dosyć duże, lecz z drugiej strony nie są z kosmosu. Dlatego ogromnie mi smutno, że nie udało się dopiąć tych spraw. Od kilkunastu miesięcy w twoim teamie znajduje się Marcin Budkowski. Jak zaczęła się twoja współpraca z człowiekiem, którego kojarzy chyba cała Formuła 1? Z Marcinem współpracujemy już od ponad roku. To właśnie on głównie przyczynił się do tego, że w niedawno zakończonym sezonie startowałem w Hitechu w brytyjskiej Formule 3. Nasza współpraca zaczęła się od spotkania w Polsce. Marcin wyraził chęć wspierania młodych kierowców z Polski. Od tego momentu zaczął pomagać, działać w różnych tematach. Później podpisaliśmy już stosowną umowę menedżerską. Jest mega pomocny pod tym względem, że ma sporą sieć kontaktów w motorsporcie. Dyrektorem wykonawczym tak potężnej marki jak Renault F1 zostaje się nie bez powodu. Wcześniej z kolei był on szefem departamentu technicznego FIA. Dokładnie, jest bardzo znaną osobą w padoku. Wspiera on nas również między innymi w pozyskiwaniu sponsorów. On też bierze udział w różnego rodzaju rozmowach, jest z nami cały czas. Mam nadzieję, że w końcu coś większego się z tego "urodzi". Non stop nad tym wspólnie pracujemy. Sytuacja nie jest jednak łatwa. Niektórzy sponsorzy podchodzą do tego sceptycznie, ale cały czas walczymy i się nie poddajemy. Bardzo często jesteś przez kibiców porównywany do Roberta Kubicy. Tego typu słowa dodają ci skrzydeł, a może wręcz przeciwnie - czujesz dodatkową, niepotrzebną presję? Chciałbym zostać pierwszym Tymkiem Kucharczykiem, czyli osiągnąć największe sukcesy jakie tylko jestem w stanie. Każde porównanie do Roberta jest mimo wszystko czymś w rodzaju komplementu. Bardzo to doceniam. Z samym Robertem znam się zresztą bardzo dobrze. Jeździłem dla niego w gokartach. Mamy ze sobą kontakt, ale tak jak mówiłem, chcę stworzyć swoją własną historię i zapisać się na kartach polskiego motorsportu jako Tymek Kucharczyk. Ogromne wsparcie dla Tymka Kucharczyka. Jego wyścigi ogląda nawet Robert Kubica Często korespondujesz z Robertem Kubicą? Z tym bywa różnie. Jak jeszcze jeździłem w gokartach, to kontakt mieliśmy w miarę stały. Cały czas Robert służył mi dobrymi radami, oglądał moje wyścigi. Do teraz jest ciekawy co tam się u mnie dzieje. To właśnie między innymi on pomógł mi się wypromować, sprawić że dowiedziała się o mnie spora grupa kibiców, dlatego jest ważną częścią mojej historii, mojego rozwoju. Po zakończonych zmaganiach w GB3 masz w końcu trochę wolnego czasu? Niezbyt. Trwają już przygotowania do nowego sezonu. Jeżdżę na symulatorze, chodzę regularnie na siłownię. Muszę też jednak pamiętać o szkole. Jestem w klasie maturalnej i muszę na te tematy poświęcać również mnóstwo czasu. Dużo nauki nie przeszkadza jednak w wykonywaniu ciężkiej pracy na siłowni oraz we wspomnianym symulatorze. Nauczyciele są wyrozumiali i pomagają ci łączyć wyścigi z nauką? Na lekcję uczęszczam normalnie, stacjonarnie. Zaległości są duże, ale muszę jakoś dawać sobie radę. Mam na tyle szczęścia w życiu, że nauczyciele oraz dyrekcja rozumieją, że się ścigam. Są wyrozumiali wobec mnie, zawsze dostaję odpowiednio dużo czasu, by nadrobić materiał. Jestem więc trochę szczęściarzem, bo wiem, że mogło być zdecydowanie gorzej. Moje osiągi w szkole nie są złe, mogę powiedzieć, że stoją na naprawdę przyzwoitym poziomie.