Starcie Jana Błachowicza z Alexem Pereirą było niezwykle wyrównane i trwało pełne trzy rundy. W pierwszej odsłonie mimo chwilowych tarapatów na początku boju Polak obalił Brazylijczyka, gdzie wszedł za plecy i był bliski poddania go duszeniem. W drugiej odsłonie widać było, że "Cieszyński Książę" ma braki kondycyjne, a pole w oktagonie przejął "Poatan", który spychał naszego wojownika pod siatkę i polował na nokautujące uderzenie. Trzecia decydująca runda rozwiązała się przeważnie w stójce, gdzie minimalnie bardziej aktywny był Pereira. Na 40 sekund przed końcem pojedynku Błachowicz ponownie obalił "Poatana", ale wystarczyło to jedynie, aby przekonać jednego sędziego do swojej wygranej. Pozostałych dwóch arbitrów punktowało na korzyść Brazylijczyka. Gwizdy i oburzenie po walce Błachowicza. Kibice wyrazili swój sprzeciw Jan Błachowicz mógł na gorąco opisać swoje odczucia po walce w studiu Polsatu Sport, z którym połączył się kilkadziesiąt minut po zakończeniu pojedynku. - Muszę na spokojnie obejrzeć całą walkę. Byłem przekonany, że pierwsza i trzecia runda była moja. Czułem, że wygrałem, tak też czuł mój narożnik i cała hala. Werdykt jest jaki jest, mogę rzucać mięsem, ale nic to nie da - powiedział na gorąco 40-letni wojownik z Cieszyna. Pierwsze słowa Błachowicza po walce z Pereirą na UFC 291 - Duszenie zza pleców w pierwszej rundzie kosztowało dużo sił i później mnie to spięło. W drugiej złapał mnie pod siatką i miał swoje momenty. Mogłem inaczej rozwiązać pierwszą odsłonę - wskazał przyczyny porażki. - Czułem się dobrze, obóz był dobry, ale muszę coś zmienić, aby było więcej zdrowia w walce. Plan był, aby go zmęczyć lub obalić. Nie był ruchliwy i szybki. Nie miał kowadła w łapie, jak wszyscy mówili i jak głosi legenda. To nie zmienia faktu, że mogę się tłumaczyć. Trzeba znaleźć dokładną przyczynę, czemu brakowało oddechu. Z ciosów poczułem tylko jeden prawy prosty i kilka kopnięć na łydkę - opisał walkę "Cieszyński Książę". Błachowicz dodał na koniec, że jego zdaniem UFC może mieć konkretny plan na Pereirę.