Szymon Kołecki jest postacią, której chyba nie trzeba przedstawiać fanom sportu. Polak przez wiele lat zajmował się podnoszeniem ciężarów i odnosił ogromne sukcesy na arenach międzynarodowych, których pozazdrościć mu może niejeden sztangista. W swoim dorobku medalowym Kołecki ma dwa krążki wywalczone na igrzyskach olimpijskich, cztery zdobyte na mistrzostwach świata i sześć wywalczonych na mistrzostwach Europy. Bez wątpienia jednak najwięcej szczęścia przyniosło mu założenie na szyję złotego medalu olimpijskiego w Pekinie w 2008 roku. Po wielu latach kariery jako sztangista Kołecki zdecydował się na zmiany w życiu zawodowym. 1 grudnia 2012 roku został prezesem zarządu Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, jednak w sierpniu 2016 roku podał się do dymisji. W 2017 roku pochodzący z Oławy gwiazdor rozpoczął karierę jako zawodnik mieszanych sztuk walki. Dwa lata do debiucie w oktagonie Kołecki podpisał kontrakt z jedną z największych federacji w Europie - KSW. Na galach organizowanych przez włodarzy tej federacji gwiazdor wystąpił czterokrotnie i wygrał wszystkie cztery pojedynki. Kolejno pokonał Mariusza Pudzianowskiego, Damiana Janikowskiego, Martina Zawadę i Akopa Szostaka, a następnie... zrobił sobie przerwę od rywalizacji. Zajął miejsce Pudzianowskiego. Teraz powiedział, co o nim sądzi Szymon Kołecki wraca do oktagonu. Kolejna walka jeszcze w tym roku Teraz Szymon Kołecki przekazał fanom informację, na którą długo czekali. Jak się okazuje, fighter nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i ma zamiaru wrócić do oktagonu. Na powrót 43-latka fani nie będą musieli długo czekać. Jak zdradził on w rozmowie z dziennikarzami "InTheCage", kolejną walkę stoczy jeszcze w tym roku. "Nie ukrywam generalnie, że w tym roku na 99% jeszcze zawalczę. Praktycznie mam dogadaną walkę. Faktycznie nie na KSW, tyle mogę potwierdzić. Sportowa organizacja" - oznajmił. Po słowach 43-latka z pewnością wielu zacznie się zastanawiać, czy Kołecki zdecyduje się na debiut we freak fightach. Wcześniej bowiem mocno interesował się walkami celebrytów. Jakiś czas temu z rozmowie z Onetem zdradził on jednak, że do spróbowania swoich sił jako freak fighter przekonałoby go jedynie wysokie wynagrodzenie. Jak tłumaczył wówczas, federacja, z którą podpisałby kontrakt, mogłaby wówczas korzystać z jego wizerunku jako mistrza olimpijskiego, a takie rzeczy wcale nie są tanie. Niewiarygodne, ile Tyson zarobi za walkę. Paul zainkasuje jeszcze więcej