Israela Adesanyę polscy kibice z pewnością znają z pamiętnej walki z Janem Błachowiczem na UFC 259. Polak stał się pierwszym pogromcą Nigeryjczyka, przez co skutecznie obronił swój pas mistrzowski. Później "Last Stylebender" wrócił do dywizji średniej, w której królował wcześniej. Zaliczył trzy udane obrony aż przyszło mu się zmierzyć ze swoim koszmarem z czasów kickboxingu, Alexem Pereirą. Nigeryjczyk został przez niego znokautowany i stracił tytuł czempiona. Adesanya doczekał się rewanżu i mistrzowsko odegrał się na "Poatanie" odzyskując czempionat. Kolejnym jego rywalem miał być robiący w UFC furorę były mistrz KSW, Dricus Du Plessis, ale Afrykańczyk musiał się wycofać z powodu kontuzji. Organizacja postanowiła więc zestawić Nigeryjczyka z Seanem Stricklandem, który w rankingu dywizji do 84 kg zajmował piąte miejsce i według wielu opinii miał być walką na przetarcie i przeczekanie dla "Last Stylebendera". Zobacz: Tyson Fury kontra Francis Ngannou jednak o pas. Właśnie to ogłoszono Przebieg walki wieczoru australijskiej gali UFC 293 był jednak inny niż się wszyscy spodziewali. Amerykanin już w pierwszej rundzie pozostał spokojny na triki oraz kiwki Adesanyi i pod koniec rundy odpalił potężnym ciosem, który mocno podłączył mistrza. Strickland był już blisko wygranej przed czasem, ale sędzia nie przerwał pojedynku, a zawodnik z Nigerii wrócił do siebie kilkanaście sekund przed gongiem. Druga runda zdecydowanie należała również do Amerykanina, który od samego początku wywierał presję. Adesanya czuł już ogromny respekt do umiejętności oponenta i nie szarżował już tak bardzo ze swoim niekonwencjonalnym stylem walki. Swoich szans szukał natomiast w niskich kopnięciach. Trzecia odsłona była już nieco spokojniejsza i bardziej taktyczna. Obaj zawodnicy starali się nie ryzykować. Strickland starał się być aktywny, ale rywal dobrze pracował na nogach i polował na wysokie kopnięcie. Amerykanin starał się zagrozić boksersko, lecz defensywa przeciwnika była nienaganna. UFC 293: Niespodzianka! Sean Strickland nowym mistrzem W czwartej znów zaczęło się wyrównanie, ale z każdą sekundą Sean Strickland czuł krew i to on dyktował warunki w oktagonie. Starcie cały czas toczyło się w płaszczyźnie stójkowej. "Izzy" wiedział, że w ostatniej rundzie musi znokautować rywala, ten jednak był odporny na ciosy zawodnika z Afryki i odpowiadał skutecznymi kontrami. W końcówce jeszcze podkręcił tempo, a Nigeryjczyk unikał wymiany bokserskiej i starał się przetrwać do końcowego gongu. Ostatecznie o wszystkim zadecydowali sędziowie, choć werdykt był dla każdego formalnością. Wszyscy trzej arbitrzy byli jednomyślni, punktując 49-46 na korzyść Seana Stricklanda, a Adesanyi przyznano tylko drugą rundę. Amerykanin tym samym sprawił ogromną niespodziankę i został nowym mistrzem UFC wagi średniej. Prezydent organizacji Dana White zapowiada już, że chce zorganizować rewanż. Starcie skomentował m.in. Jan Błachowicz, który był zdziwiony faktem, iż Strickland podejmuje dobrą walkę w płaszczyźnie stójkowej, w której to Adesanya był absolutnym dominatorem. - Jeśli coś wygląda głupio, ale działa, to nie jest głupie. Chyba - napisał na Twitterze.