Piotr Jakóbiec: Z jakiego powodu wybrałeś Tajlandię na okres przygotowawczy? Arkadiusz Tańcula: Przede wszystkim dlatego, że w Polsce dopadła mnie stagnacja. Mieszkam w Krakowie, przez korki jadę na trening 40 minut i do tego w paskudnej pogodzie. Gdy nie chce Ci się rano iść na trening, to znaczy, że coś jest nie tak. Stwierdziłem, że trzeba zmienić otoczenie, czas wyjechać i kontynuować treningi w jakimś fajniejszym miejscu. A przecież nie ma lepszego niż Tajlandia, która jest kolebką sportów walki. Tutaj budzę się z uśmiecham na twarzy i robię po cztery treningi dziennie. A dlaczego zdecydowałeś się na klub w Bang Tao? Polecili mi go znajomi. Paweł Kotab (Trener z klubu Grappling Kraków) mówił, że to najlepsza opcja. Sprawdziłem w internecie, zobaczyłem że mają nowe sale, jest czysto.. Bez zastanowienia spakowałem się i przyjechałem tutaj. Jak zareagował Twój organizm na wysoką temperaturę i wilgotność powietrza? Pierwsze dni były trudne. Potrzebowałem prawie tygodnia, żeby się do tego przyzwyczaić. Piję bardzo dużo wody z elektrolitami, które dostępne są tutaj w każdym sklepie. Ćwiczysz tylko stójkę, czy również techniki parterowe? Tylko stójkę. Mogę zdradzić, iż kolejną walkę stoczę w tej formule. Powiedziałem, że nigdy nie będę walczył poza MMA, ale dostałem dobrą propozycję. Mam wytatuowane "nigdy nie mów nigdy", dlatego też jestem w Tajlandii i tu doskonalę techniki stójkowe. Na Phuket walki organizowane są kilka razy w tygodniu. Byłeś na jakiejś gali? Byłem na kilku walkach, widziałem Pawła Pająka w pojedynku o tytuł mistrzowski. Tutejsze gale mają klimat, na widowni nie ma tysięcy, tylko dwieście, trzysta osób. Ale tutaj kibice naprawdę są zaangażowani. I ten charakterystyczny zapach tajskiego kremu, unoszący się w powietrzu... W Tajlandii ludzie żyją sportami walki, każdy ma swoich bohaterów, np Rotang jest tutaj królem. Czy podjąłbyś walkę na zasadach tajskiego boksu? Tak, to by była super sprawa, tylko potrzebowałbym przepracować pełny okres przygotowawczy, trzy lub cztery miesiące. Przyjechałbym tutaj, bo mam już sprawdzonych trenerów. W Tajlandii popularna jest federacja One Championship. Tam biją się wszyscy mistrzowie, oni walczą na zasadach muay thai, w małych rękawicach. Moim zdaniem taka walka byłaby efektywniejsza niż obecnie popularne w świecie freak fightów pojedynki na zasadach K1. Tutaj możesz kilkukrotnie uderzyć kolanem, są łokcie, klincz, rzuty. Na Phuket jest również Amadeusz "Ferrari". Czy widziałeś się z nim? Nie. On trenuje ponad godzinę drogi stąd, nie chciałoby mi się jechać, żeby się z nim spotkać. Jak wyglądałoby Wasze spotkanie? Na pewno wymienilibyśmy krzywe spojrzenia. On zrobił mi tyle złego, że na pewno bym mu coś powiedział. Ale nie biłbym się z nim. On jest jak wystraszona sarna. Kiedyś podszedłem do niego przed walką i powiedziałem: "Zobaczysz jutro wieczorem". On od razu rzucił się na mnie, ze strachu zaczął machać rękami. Co byś powiedział na walkę z "Ferrarim" na zasadach muay thai? Nie ma problemu, tylko musiałbym mieć czas, żeby się odpowiednio przygotować. Dziękuję za rozmowę. Dzięki, pozdrawiam. Rozmawiał Piotr Jakóbiec