Przypomnijmy, że Rębecki przebojem wdarł się do największej organizacji MMA na świecie. Podczas programu Dana White's Contender Series w trzy minuty poddał zza pleców Rodrigo Lidio. Brawa na stojąco bił mu nawet szef UFC. Początkowo rywalem "Chińczyka" miał być Omar Morales, który z niewiadomych przyczyn wycofał się z pojedynku. Niedługo później ogłoszono, że nowym przeciwnikiem Biało-Czerwonego będzie mniej doświadczony, ale niepokonany Nick Fiore. Dodajmy, że była to pierwsza tym roku gali UFC. Pojedynek szczecinianina był 4. na karcie walk. Zobacz: Jan Błachowicz zły na słowa byłego trenera. "Nigdy nie wrócę do współpracy z nim" Oboje zaczęli bardzo agresywnie. Polak napierał na rywala w mocnym tempie, ten jednak starał się nie odpuszczać i odpowiadać. Rębecki wypuszczał trafne niskie kopnięcia, starał się też "upolować" oponenta ciosami prostymi i podbródkowymi. Amerykanin kilka razy trafił dobrą kontrą. Biało-Czerwony skutecznie skracał dystans. Po dwóch minutach walki na twarzach obu wojowników było widać ślady wojenne. Odporność Fiore z minuty na minutę spadała. Rębecki nie zatrzymywał się, szedł mocno i łamał obronę przeciwnika. W połowie rundy zaatakował nawet latającym kolanem. Przed zakończeniem pierwszej odsłony szczecinianin sprowadził walkę do parteru. W drugiej rundzie Rębecki kontynuował swoją taktykę. Inicjował presję na rywalu i starał się rozbić defensywę rywala. W najmniej spodziewanym momencie Amerykanin przejął inicjatywę i znalazł się w dosiadzie. Na szczęście Biało-Czerwony szybko wydostał się z opresji. Pojedynek wrócił do stójki, gdzie szybko ponownie Rębecki obalił oponenta i dotrwał do syreny kończącej. W trzecim starciu było widać, że Polak jest bardzo zmęczony. Wcześniejsze akcje mocno go wyczerpały. Tempo pojedynku zdecydowanie spadło. Ekspresja z pierwszej rundy była już niewidoczna. "Chińczyk" chcąc zaznaczyć przewagę, znów poszedł po sprowadzenie. Rębecki cały czas zaznaczał swoje ciosy z góry, a Nick Fiore był bezradny. Narożnik Amerykanina krzyczał, aby spróbował poddania z dołu, ale trudno było mu przechytrzyć zawodnika znad Wisły. Koniec końców starcie dotrwało do samego końca i o zwycięscy musieli zadecydować sędziowie. Arbitrzy jednogłośnie wskazali na Polaka, punktując: 1x 30-26, 2x 30-27.