Anderson Silva (33-6, 20 KO) przebył długą drogę od czasu, gdy pod koniec 2013 roku w rewanżowym pojedynku z Chrisem Weidmanem (12-0, 5 KO) odniósł koszmarnie wyglądającą kontuzję nogi. Po zablokowanym przez Amerykanina kopnięciu doznał skomplikowanego złamania kości piszczelowej i strzałkowej. Jak stwierdził wczoraj na konferencji zorganizowanej prze Ultimate Fighting Championship, przeżywał trudne chwile, szczególnie w okresie tuż po złamaniu. Były takie momenty, w których wątpił w możliwość powrotu do zawodowego sportu na najwyższym poziomie. "Straciłem siłę w nodze i teraz pracuję konkretnie nad tym, żeby odzyskać ją w pełni. Pracuję też nad tym, aby kopać bez cienia lęku o to, że znowu coś stanie się z nogą" - powiedział Silva w Rio. "Ale na początku roku będę przygotowany na 100 proc." - podkreślił. Doświadczony Nick Diaz (26-9-0-1, 13 KO) ma być jego przeciwnikiem na gali UFC 183 w Las Vegas (Newada, USA) 31 stycznia. Tego dnia, ponad rok po porażce z Weidmanem, Silva wejdzie do ringu pierwszy raz po kontuzji. Trenerzy Silvy podkreślają, że na obecną chwilę najważniejsze jest odzyskanie siły w nodze przed obozem przygotowawczym, aby "Pająk" w pełni był przygotowany na ciężkie sparingi. "Aż rwę się do powrotu. Trenerzy muszą mnie powstrzymywać, bo każdego dnia chciałbym robić więcej i więcej" - zapewnił Silva, który zaraz po pierwszej walce z Weidmanem mówił o zakończeniu kariery. Pojawiły się wtedy pogłoski o problemach z motywacją u 39-letniego obecnie Brazylijczyka, dysponującego rekordem 16 zwycięstw pod rząd w UFC i przez wielu uważanego za najwybitniejszego zawodnika MMA w historii tej dyscypliny. Opr.: ML