Jon Jones wracał do oktagonu UFC po trzyletniej przerwie. Były wieloletni mistrz wagi półciężkiej zadebiutował w kategorii ciężkiej i od razu miał szansę wywalczenia trofeum czempiona. Powrót "Bonesa" był wielkim wydarzeniem dla fanów MMA na całym świecie. Mówiło się o tym od wielu miesięcy. Swego czasu na walkę wyzywał go m.in. Jan Błachowicz. Naprzeciw Amerykanina stanął były tymczasowy mistrz Ciryl Gane. Wcześniej pasa został pozbawiony Francis N'Gannou, który w złych relacjach rozstał się z UFC. Szef największej organizacji MMA na świecie stanowczo zapowiada, że Kameruńczyk już nigdy nie zawalczy pod sztandarem UFC. UFC: Mateusz Gamrot z ważnym zwycięstwem! Sędziowie mieli niezłą zagwozdkę Przed starciem mówiło się, że Gane swoich szans może szukać w stójce, gdyż jego styl bazowy to kickboxing. Jon Jones to zawodnik kompletny, ale najbardziej Francuzowi mógł zagrozić zapaśniczo. Starcie Jon Jones - Ciryl Gane zakontraktowane było na pięć rund po pięć minut, ale potrwało jedynie dwie minuty i sekundę. Kiedy Bruce Buffer wykrzyczał nazwisko Jona Jonesa, na hali słychać było wielką wrzawę. Do niecodziennej sytuacji doszło przy wejściu "Bonesa" do klatki. Miał owinięte taśmą palce, więc komisja stanowa potrzebowała sprawdzić, czy sprawa była wcześniej zgłoszona. Po chwili Amerykanin bezproblemowo wszedł do klatki. Pierwsze kopnięcie Gane'a było już kłopotliwe, bowiem trafił oponenta w krocze. Jones potrzebował momentu na dojście do siebie i wznowił pojedynek. Szybko ruszył po swoją największą broń - zapasy. Złapał szczelny klincz i sprowadził przeciwnika do parteru pod siatką. Tam chwycił szyję Francuza i zmusił go do poddania. Trzeba przyznać, że Ciryl Gane w ogóle nie zaprezentował swoich umiejętności w tym pojedynku. Jon Jones tym samym został nowym mistrzem wagi ciężkiej. Po walce przyznał, że bardzo chce walczyć z byłym czempionem Stipe Miociciem.