Początek pojedynku zdecydowanie należał do Romanova. 31-latek dwukrotnie obalił Polaka efektownym rzutem i zajął pozycję za plecami, skąd zadawał krótkie ciosy. W pewnym momencie wydawało się, że sędzia był bliski przerwania walki, ale Tybura zaczął znów się bronić i mimo ogromnej dominacji i przewagi Romanova w tej rundzie, pojedynek nie został przerwany. Marcin Tybura pok. Alexandra Romanova większościową decyzją sędziów (29-28, 29-28, 28-28) W drugiej części pojedynku ewidentnie było widać, że Mołdawianin płaci dużą cenę w postaci zmęczenia. Romanov wszystkie siły włożył w skończenie walki w pierwszej rundzie, a gdy ta sztuka się nie udała, to Polak zaczął przejmować inicjatywę. Mołdawianin skupił się tak naprawdę na "rzucaniu" pojedynczych ciosów, na które dobrze reagował Tybura. Polak w okolicach trzeciej minuty drugiej rundy sprowadził walkę do parteru, gdzie kontrolował swojego oponenta. W ostatnich sekundach moment nieuwagi Tybury wykorzystał Romanov, który zaszedł za plecy Polaka, ale do syreny obwieszczającej koniec rundy pozostało 5 sekund i "King Kong" nie był w stanie skończyć walki ciosami. Runda numer trzy to dobre, ułożone i cierpliwe ataki Tybury i chaotyczna defensywa wyczerpanego Romanova. Nie było żadnych wątpliwości, że Polak wygrał trzecią rundę i trzeba było czekać na decyzję sędziów punktowych - pierwszą w karierze Mołdawianina, którego wszystkie szesnaście wcześniejszych pojedynków zakończyło się przed czasem na jego korzyść. Czytaj pozostałą część tekstu na stronie Polsatu Sport.