Na rynek zawitała nowa organizacja, której twarzą został Sławomir Peszko oraz influencerka Lexy Chaplin. Świeżo emerytowany piłkarz zapowiadał, że będzie chciał wprowadzić powiew świeżości w freakowej branży. Już od samego ogłoszenia wiadome było, że starcie Zbigniew Bartman - Tomasz Hajto będzie przełomowym pojedynkiem w świecie polskich freak fightów. Eksperci przed rozpoczęciem potyczki jako zdecydowanego faworyta widzieli byłego siatkarza, mało kto dawał jakiekolwiek szanse na wygraną popularnemu "Gianniemu". Do spotkania twarzą w twarz obu panów doszło na oficjalnym ważeniu, dzień przed galą. Panowie mieli mało czasu na przygotowania, bowiem od podpisania kontraktów do startu gali minęło zaledwie kilka tygodni. Clout MMA: Wyniki walk. Zobacz, kto wygrał swoje pojedynki Utytułowany polski siatkarz w trakcie media treningu otwarcie przyznał, że nie będzie to łatwa walka, aczkolwiek wyjdzie do niej niezwykle zmotywowany, po to, by pokonać swojego oponenta. - W oktagonie jest 1 na 1. Wiek nie ma żadnego znaczenia - mówił z kolei Hajto. Warto zaznaczyć, że obu panów dzieli aż... 14 lat. Ostatecznie emocje trzeba było przenieść do klatki. Debiutanci zaczęli od wyczuwania dystansu. Pierwsze wymiany bokserskie były bardzo ostrożne, Hajto zdołał trafić rywala dwoma ciosami, ale Bartman pozostał niewzruszony. Były piłkarz poczuł krew i poszedł za ciosem. Siatkarz był już w większych tarapatach, ale po chwili kryzysu zdołał się z nich wykaraskać. Pod koniec rundy panowie zaczęli się siłować, co musiało kosztować dużo sił. "Gianni" zdecydowanie zaskakiwał swoją postawą i prawdopodobnie pierwsza odsłona została zapisana na jego konto. Na jego nieszczęście wiek dawał się we znaki, bowiem w przerwie oddychał bardzo głęboko i wyraźnie dawał oznaki braku siły. Na początku drugiego starcia Zbigniew Bartman trafił mocnym frontkickiem, po którym Hajto się przewrócił. Były siatkarz poszedł za ciosem i zaczął dominować nad przeciwnikiem. Ostatecznie złapał duszenie, a Tomasz Hajto się poddał.