Mamed Chalidow to jedna z legend polskiego MMA, zawodnik który przez lata był największą gwiazdą federacji KSW. Dziś jego gwiazda już nie świeci największym blaskiem, ale pod względem rozpoznawalności 42-latek wciąż należy do absolutnej czołówki. Wyżej, na rynku krajowym, mogą stać akcje tylko Mariusza Pudzianowskiego, dlatego ich walka już jest nazwana wielkim, kasowym sukcesem. Najnowocześniejsza w kraju hala, arena w Gliwicach, 17 grudnia będzie wypełniona do ostatniego miejsca, a obaj zarobią gigantyczne pieniądze. Mamed Chalidow o depresji: Miałem przerażający sen, w którym... Chalidow wraca do klatki po niezwykle bolesnej porażce z Roberto Soldiciem, który w grudniu zeszłego roku ciężko znokautował Polaka czeczeńskiego pochodzenia. Jednak największego przeciwnika wojownik rodem z Groznego wcale nie spotkał w klatce. Rywalem kolosalnych rozmiarów okazała się depresja, która rujnowała jego życie przez wiele lat. - Siedem lat trwała u mnie depresja. W 2014 roku, po operacji kręgosłupa, dosłownie padłem. Żyć mi się nie chciało, nie wychodziłem z domu, nawet nie chciało mi się iść umyć zębów. Leżałem w łóżku i żona musiała chwycić mnie za chabety, żebym wyszedł do ludzi. Nie pozwoliła mi siedzieć w domu. Twardo się wzięła za mnie. A ja na przykład siedziałem w samochodzie i przez pół godziny nie mogłem wyjechać. Miałem ataki paniki i lęku. I ja w takich stanach walczyłem - powiedział Chalidow. Mamed zdradził szczegóły poprzedzające słabą w jego wykonaniu walkę z Azizem Karaoglu w maju 2016 roku, którą mimo wszystko zdołał wygrać. - Jak wychodziłem do tej walki, to nie wiedziałem, gdzie jestem. Miałem taką sytuację przed walką, że już po rozgrzewce, z rękawicami na dłoniach, zasnąłem. Miałem przerażający sen, w którym wychodzę do walki, mam przeciwnika, ale nie widzę jego twarzy. Wtedy wybudziłem się i koniec. Od tego momentu mnie nie ma. I później, wchodzę do klatce i widzę swój sen, jakbym przewidział przyszłość. Zaczęło mi się kręcić w głowie i w ogóle nie widziałem rywala - wrócił do mrocznych wydarzeń Chalidow, opowiadając to wszystko z dużym przejęciem.