Po niedawnej walce na KSW 13 w katowickim Spodku z Yusuke Kawaguchim Pudzianowski zapowiedział szczególną taktykę na Sylvię. Pomysłów wystarczyło mu jednak tylko na kilka low kicków, które nie zrobiły większego wrażenia na rywalu i parę prób obalenia piekielnie silnego Tima. Nie poskutkowało. Były dwukrotny mistrz prestiżowej organizacji UFC przetrzymał krótki napór "Pudziana" z początku pierwszej rundy, a następnie pokazał, że różnicy w doświadczeniu i ringowym obyciu nie można nadrobić paroma miesiącami nawet ciężkich treningów. Sylvia trafiał Mariusza zarówno kopnięciami kolanem jak i ciosami prostymi, a kiedy walka przeniosła się do parteru był bliski zakończenia pojedynku jeszcze przed gongiem kończącym pierwsze starcie. Druga runda była popisem już tylko jednego aktora. W pewnym momencie wyczerpany "Pudzian" po kilku udanych akcjach Sylvii padł na matę, co jego przeciwnik błyskawicznie wykorzystał. Tim zszedł do parteru, świetnie ułożył sobie Mariusza i zaczął okładać go pięścią po głowie. Pudzianowski - zdając sobie sprawę z tego, że nie ma najmniejszych szans na wyjście z opresji - odklepał koniec walki. Po walce Mariusz wraz ze swoim narożnikiem szybko popędził do szatni. Przed wylotem do USA parokrotnie wspominał, że jedzie po cenną lekcję, ale chyba nie spodziewał się tak druzgocącej przewagi rywala. Sylvia obnażył nie tylko kondycyjne, ale i techniczne braki "Pudziana". Jakie pięciokrotny mistrz świata siłaczy powinien wyciągnąć z tej nauki wnioski? Krótko, ale bardzo celnie, przedstawił je po walce w studiu Polsatu Mamed Khalidov. - Musi trenować, trenować i jeszcze raz trenować. Dotarcie do światowej czołówki oznacza kilka lat treningów - podsumował Khalidov. Mariusz postanowił pójść na skróty i po walkach z Marcinem Najmanem (już po niej zdecydował się na pojedynek w Worcester) i Kawaguchim porwał się na Sylvię. O wiele za wcześnie. Jest też dobra wiadomość dla polskich fanów MMA. W jednej z walk poprzedzających występ "Pudziana" efektowne zwycięstwo zanotował Łukasz Jurkowski (15 zwycięstw, 9 porażek). "Juras" potrzebował zaledwie 142 sekund, żeby rozprawić się z Ho Jin Kimem. Drugi z naszych reprezentantów dwoma kopnięciami kolanem wyrwał się z klinczu, łokciem powalił rywala i w parterze dokończył dzieła. Mariuszowi Pudzianowskiemu nie pomogło wsparcie polskiego koszykarza NBA Marcina Gortata, który nie szczędził gardła i rąk dopingując rodaka. Gortat pojawił się na gali w towarzystwie blondwłosej partnerki. Zobacz walkę "Pudziana" z Sylvią: Dyskutuj na blogu Darka Jaronia "W ringu"