Trzeba przyznać, że pojedynek rozkręcał się bardzo powoli. Na początku to Prachnio przejął inicjatywę, ale wymian było jak na lekarstwo. Zarysowały się pojedyncze ciosy wyprowadzane przez Polaka. W drugiej odsłonie działo się już trochę więcej. Oprócz kolejnych ciosów serwowanych przez warszawianina, zwiększyła się jeszcze liczba wykonywanych przez niego kopnięć. Prachnio konsekwentnie atakował nogi swojego oponenta, od czasu do czasu próbując też kopnąć Kinghta w głowie. Można było odnieść wrażenie, że Amerykanin był momentami bezradny. Jego poczynania w ofensywie ograniczone były od absolutnego minimum. Trzecia runda to już postawienie kropki nad "i" w wykonaniu reprezentanta Polski. Knight jeszcze próbował przechwytywać kierowane w jego kierunku kopnięcia, ale kompletnie mu to nie wychodziło. Przez parę chwil zawodnik z USA opierał się wręcz o siatkę, desperacko unikając ciosów Prachnio. Werdykt nie zaskoczył nikogo. Wszyscy trzej arbitrzy punktowali w stosunku 30-27 dla Polaka.