Sensacja wisiała w powietrzu, ale mistrz nie miał litości. Musiał wkroczyć sędzia
Bez zmian na tronach w organizacji KSW. Swoje pasy po trudnych walkach obronili Phil De Fries oraz Rafał Haratyk. Pierwszy z nich przyznał, że miał sporo kłopotów, a Stefan Vojcak wysoko zawiesił poprzeczkę. Ostatecznie wykończył rywala w trzeciej rundzie. Polak natomiast toczył pojedynek przez pełne pięć rund z Bartoszem Leśko. Po 25 minutach sędziowie punktowali bój 3x 49-46.

Dwoma walecznymi głównymi punktami wieczoru gali XTB KSW 111 w Trzyńcu były starcia o tytuły: w wadze ciężkiej Phil de Fries bronił pasa mistrzowskiego przeciw Stefanowi Vojcakowi, natomiast w półciężkiej Rafał Haratyk stawił czoła pretendentowi Bartoszowi Leśko.
Dla trenującego w Gdyni zawodnika była to ogromna na spełnienie marzenia, dla Haratyka zaś test, czy potrafi utrzymać pas mimo nacisku aspirujących rywali. Pojedynek Polaków dodawał gala aspektu narodowego starcia - dwóch wojowników, którzy znają się z krajowej sceny i mają świadomość, że zwycięstwo może odmienić ich pozycję w KSW.
Ostatecznie bój trwał pełne 5 rund i po 25 minutach sędziowie byli jednomyślni, wskazując 4 odsłony na korzyść obecnego mistrza. Po walce nie zabrakło wyrazów szacunku z obu stron. Haratyk przyznał, że stójka Bartosza Leśko przysporzyła mu sporo problemów.
Natomiast w walce wieczoru De Fries, długoletni czempion wagi ciężkiej, wchodził do walki z pozycją siły nie do ruszenia w domu federacji. Vojcak ze Słowacji serią zwycięstw jak najbardziej zasłużył na możliwość walki o trofeum.
Już w pierwszej rundzie wydawało się, że jest blisko niespodzianki, kiedy to Słowak trafił Brytyjczyka mocnym ciosem, po którym mistrz upadł, ale pretendent nie zdołał go wykończyć. W drugiej odsłonie Vojcak dalej starał się zaskoczyć, ale po kilkudziesięciu sekundach obecny czempion zaczął przechylać inicjatywę w klatce na swoją korzyść, wymęczając ciosami swojego rywala.
Na początku trzeciego starcia obaj wyglądali już na bardzo zmęczonych. Anglik kontynuował jednak swoją grę, sprowadził walkę do parteru, gdzie chciał wymusić gradem ciosów przerwanie starcia. Słowak niesiony dopingiem publiczności nie chciał się poddać i próbował wyjść z tarapatów. Na niewiele się to jednak zdawało, bowiem De Fries cały czas kontrolował pozycję z góry. W końcu przeszedł do dosiadu i tam zakończył dzieła.










