Starcie dwóch topowych polskich piórkowych elektryzowało wielką część fanów MMA. Przed walką trudno było wskazać faworyta, bowiem młodość, spryt i zwinność przemawiała za Soldajewem. Doświadczenie i obycie w klatce to z kolei atuty "Rutka". Panowie rozpoczęli pojedynek dość spokojnie, "badając" swoje możliwości stójkowe w pierwszej rundzie. Kiedy walka przeniosła się pod siatkę, dociskał radomianin, choć nie mógł wyrządzić dużej krzywdy reprezentantowi WCA Fight Team Warszawa. <a href="https://sport.interia.pl/mma/news-niesamowity-nokaut-glowackiego-na-ksw-lepszego-debiutu-nie-m,nId,6819817">Niesamowity nokaut Głowackiego na KSW. Lepszego debiutu nie mógł sobie wymarzyć</a> Druga odsłona była bardzo podobna, żaden z wojowników nie ryzykował agresywnej akcji, aby przypadkiem nie nadziać się na kontrujący morderczy cios. Wydawało się, że inicjatywę w klatce minimalnie przejmował Rutkowski, ale Soldajew cały czas pozostawał czujny. Pod koniec drugiej rundy mieliśmy niesamowity pokaz "linii lotniczych" ze strony "Rutka", bowiem ekwilibrystycznie rzucił rywalem o matę. Widać było ogromny kunszt zapaśniczy u tego zawodnika. "Czonkur" z kolei nie mógł znaleźć pomysłu, jak zagrozić zawodnikowi z Radomia. Przed gongiem próbował jeszcze wypalić latającym kolanem, ale na nic się to zdało. W trzecim starciu Soldajew szukał pojedynczego ciosu, którym mógłby trafić Daniela Rutkowskiego. Ten jednak cały czas czujnie kontrował i polował na kolejne obalenia, co mu się koniec końców udawało. Pojedynek dotrwał do końcowego gongu, gdzie sędziowie jednoznacznie przyznali zwycięstwo "Rutkowi". Dodajmy, że w trzecim zestawieniem na karcie walk było starcie Macieja Kazieczko i Leo Brichty. Panowie wymieniali się "uprzejmościami" w stójce przez pełne trzy rundy, koniec końców według niejednogłośnej decyzji sędziów lepszy okazał zawodnik z Czech.