Niecały tydzień temu Ruchała wygrał siódmą walkę w karierze. W świetnym stylu pokonał Michele Baiano, jednogłośną decyzją sędziów. Ruchała nie zamierza się zatrzymywać. Jest niepokonany. Pnie się w rankingu wagi piórkowej. Jest młody, utalentowany i ma wielkie ambicje. W rozmowie z Interią szczegółowo opowiada o ostatniej walce oraz zdradza plany na dalszą część roku. Szykuje się bowiem nie tylko do kolejnych walk, ale także do urodzin. Michał Przybycień, Interia: - Wydaje się, że plan na walkę był bardzo dobry. Pierwsza runda dobra stójka, potem dominacja w parterze. Robert Ruchała: - Plan był taki, żeby obić jego nogę. Baiano bardzo często kopie. Chciałem wyłączyć jego najmocniejsze strony, czyli właśnie wykroczną nogę, żeby nie mógł kopać zakroczną, czyli mocniejszą. Taki był plan - najpierw obić go lekko, a potem sprowadzić na ziemię i tam dokończyć sprawę, ale też trzeba było uważać. W parterze też był niebezpieczny. Rzeczywiście na początku trzeciej rundy było niebezpiecznie. - Tak, było groźnie, ale sobie poradziłem. Włoch był dynamiczny, twardy i nie chciał odpuścić. Już w drugiej rundzie wiedziałem, że walka będzie trwała 15 minut. Jak wyglądały przygotowania do walki z Baiano? - Dużo pomógł mi Czerwony Smok. W tym klubie na co dzień trenuje zawodnik UFC Mateusz Gamrot. Są też Borys Mańkowski, Roman Szymański, Piotr Niedzielski, bracia Rajewscy. Z nimi wszystkimi mogłem trenować, sparować. To dało mi bardzo dużo pewności. Pewność jest bardzo potrzebna w walce. Umiejętności są ważne, ale głowa jest kluczowa, bo jak się człowiek stresuje, to ciężko pokazać pełnię umiejętności w walce. Co prawda pasa KSW jeszcze nie masz, ale po tym zwycięstwie otrzymałeś od trenera brązowy pas BJJ. - Już wcześniej czułem się brązowym pasem, ale to, że po walce zostałem nominowany na brązowy pas, było bardzo miłą niespodzianką. To dało mi sporą satysfakcję. Dzięki temu, zwycięstwo smakuje podwójnie. Twojej walce towarzyszył bardzo głośny doping. Prym wiodła twoja mama. Jak dużo daje wsparcie rodziny i fanów? - Cieszę się, że mam takich rodziców, którzy bardzo mnie wspierają, bo w tym sporcie różnie bywa. Często rodzina nie jest zwolennikiem uprawiania tego sportu, boi się o zdrowie zawodnika. Ja mam pełne wsparcie. Jeżdżą na gale, mają gadżety, flagi, czapki, koszulki. Robią wszystko, żebym czuł, że robią, co możliwe, żeby pomóc w wygranej. Dziękuję za to. Jakie masz najbliższe plany? - Teraz odpoczynek. Jadę do Bułgarii. Potem, 15 maja mam urodziny. Odpocznę na pewno, choć na imprezie pewnie nie odpocznę, ale ogólnie w maju. Chciałbym walczyć w wakacje, może po i jeszcze w grudniu. Trzy walki w roku to idealny plan. Jakby się udało, to było by super. Od 2016 roku KSW nie gościło w Krakowie. Czekasz z niecierpliwością na powrót i ewentualną walkę w Tauron Arenie? - Bardzo chciałbym, żeby odbyła się gala w Krakowie. W tym roku raczej ciężko. Może w następnym. Jakby do tego wydarzenia doszło, na pewno byłbym przewidywany. Na pewno pojawiłoby bardzo dużo moich kibiców. - Może kiedyś nawet się uda stoczyć walkę o pas w Tauron Arenie. To byłoby spełnienie marzeń. Przy swojej publiczności zawalczyć o tytuł, ale spokojnie, bez ciśnienia. Rozmawiał: Michał Przybycień