Amerykanin greckiego pochodzenia zapowiadał nokaut na Pudzianowskim. Odgrażał się, że ma wielkie doświadczenie, świetną stójkę, mocny parter poparty latami spędzonymi na treningach brazylijskiego jiu-jitsu i dyplom instruktora rosyjskiego sambo. Piliafas podkreślał, że nic nie robi sobie z siły Pudzianowskiego, bo w MMA nie ma co prężyć klaty, trzeba mieć twardą szczękę i niebanalne umiejętności. Wielu z nas Christos nabrał. Nabrał nas też Maciej Kawulski. W trailerze promującym KSW 20 stwierdził, że Piliafas to rzetelny zawodnik MMA. Niestety, nie jest rzetelnym, tylko słabym zawodnikiem MMA. Na gadaniu "Szalonego Greka" i promocji jego osoby przez jednego z szefów KSW się skończyło. W ringu nie pokazał nic specjalnego, żadnej przygotowanej akcji, żadnej pułapki dla raczkującego w sportach walki rywala. Mariusz zrobił to co zapowiadał dawno temu. Wyczekał Piliafasa. Nie wdał się w bijatykę, tylko czekał na dobry moment na obalenie i w parterze obijał przeciwnika. Okazało się, że to, co wystarczyło na otłuszczonego Butterbeana wystarczy również na Piliafasa. Jedyna różnica była tak, że Christos przetrzymał pierwszy atak Pudzianowskiego. Skapitulował i został poddany przez sędziego przy drugim. Dalej zatem nie wiemy, czego nauczył się przez ostatnie miesiące Pudzianowski i czy stać go na coś więcej, niż tylko rolę etatowego "freaka" na KSW. Mariusz chce być zawodnikiem MMA pełną gębą, ale żeby tego dokonać musi nie tylko trenować, ale i walczyć z mocnymi rywalami. Tyle że mocniejsi rywale niosą za sobą ryzyko porażki, a to dla włodarzy federacji mogłoby być strzałem w stopę, bo znany siłacz wciąż przyciąga tłumy fanów na ich gale i miliony telewidzów. Zobacz zapis relacji na żywo z KSW 20 w INTERIA.PL! Jednego nie można jednak Pudzianowskiemu odmówić. Niezależnie od tego, gdzie jest jego miejsce w rankingu czołowych ciężkich polskiego MMA, trzeba mu oddać, że postęp w ciągu ostatnich trzech lat zrobił ogromny. Nawet jeśli do końca kariery w sportach walki będzie tylko magnesem przyciągającym widzów i ciągłą ozdobą "freak fightów" na KSW. Chyba że Pudzianowski zdecyduje się na stoczenie paru walk dla innej federacji, która nie umieści go pod ochronnym kloszem, tylko skonfrontuje z przynajmniej solidnymi zawodnikami MMA. Na szczęście ortodoksyjni fani MMA w sobotni wieczór oprócz występu Pudzianowskiego mogli obejrzeć m.in. popisową walkę Borysa Mańkowskiego z Rafałem Moksem, niezły pojedynek Jana Błachowicza z Houstonem Alexandrem czy też obchodzącego za parę dni 22 urodziny Anzora Azhieva, który ma wszystko, żeby namieszać za parę lat nie tylko w polskim MMA. Dariusz Jaroń Paweł Nastula podpisał kontrakt z KSW - dowiedz się więcej!